– A to kto był?
– Nie wiem.
– Myślałem, że miałeś z nim kontakt…
– Miałem, ale nie zostawił kontaktu.
– A to kto był?
– Nie wiem.
– Myślałem, że miałeś z nim kontakt…
– Miałem, ale nie zostawił kontaktu.
– Siedziałem jak zwykle w komisji rekrutacyjnej, szukaliśmy kogoś z wykształceniem polonistycznym do zajmowania się literaturą. Na rozmowę zaprosiliśmy aż dwadzieścia osób, same kobiety, więc zaproponowałem, żeby zamiast formy ustnej zastosować pisemną i poprosić je o odpowiedź na kilka pytań, które pozwolą na odsiew. Każda pisała na tym, co miała pod ręką – jedna w notesie, druga na butelce po wodzie mineralnej, trzecia na skarpetce, czwarta na torebce, piąta na okularach i tak dalej… Okazało się, że te ich odpowiedzi to są wiersze, spośród których mamy wyznaczyć nominacje do nagrody poetyckiej Silesius. Było to trudne, bo trzeba było wszystko przepisać a potem przeanalizowwać, więc uwijaliśmy się jak w ukropie. Kiedy wybraliśmy już pięć nazwisk, musiałem sprawdzić, jaki jest mail organizatora nagrody, pod który mamy przesłać nasze typy. Wszedłem na jego stronę internetową, na której przeczytałem, że nazwiska zostały już ogłoszone poprzedniego dnia, 22 maja albo czerwca. Przy nazwiskach nominowanych widniało zdjęcie komisji składającej się z pięciu-sześciu panów z posiwiałymi wąsami, takich w wieku na oko 60–70 lat, oraz cytat z wypowiedzi jednego z jurorów: „Nasze poeteczki, pisareczki, panieneczki, takie ładniutkie i takie mądre na dodatek. Na palcach takie można policzyć, daj palec, a weźmie całą rękę, paluszki lizać”.
– Hej, my się znamy?
– Nie…
– A tak pytam, bo widziałem, że się patrzysz, a ja mogę nie kojarzyć.
– Nie gniewam się.
– Bo się jeszcze nie znamy.
*
– I jestem sam jak ten palec.
– Jak ten palec u nogi?
– Nie, w dupie.
*
– Idę.
– Do domu?
– Przejrzeć się w lustrze.
– W lustrze?
– Coś dziwnego?
– Ależ zupełnie, zupełnie nic dziwnego.
*
– Wiesz, że ja wszystkie ciuchy w Paryżu kupiłem damskie?
– Jak to?
– Na przykład ta marynarka.
– Wygląda bardzo dobrze.
– Damskie ubrania dobrze leżą.
– Macie ze sobą coś wspólnego.
– Ja nie rozumiem do końca, do czego służy to zaczepianie [poke na fb]. Się odzaczepia, tak?
– Mnie się wydaje, że to służy do komunikowania, że się chce z kimś uprawiać seks.
– Ale że palcem?
– No nie wiem. Ja palcem nie lubię.
– Ja mogę nawet lubić. Ale obyleby się na palcu nie skończyło!
– W sensie że wsadzić palec, a weźmie całą rękę?
– O w dupę. Nie sądziłem, że to tak zabrzmi. Miałem na myśli… Czuję, że zaczynam się tłumaczyć.
– Oczywiście, że w dupę, przecież nie w oko… Zresztą oko to nie jest dziurka.
– Wg hinduizmu chyba jest. Jedna z dziewięciu bram, czy jak to tam.
– Hinduizm! Ostatnio czytałem książkę Nowosielskiego, tzn. zbiór jego esejów chyba z lat siedemdziesiątych o prawosławiu. Przestrzega tam wielokrotnie przed hinduizmem. Pisze, że hinduizm jest w stanie zagrozić naszej chrześcijańskiej tożsamości i w ogóle i w ogóle (głównie dlatego, że wg Nowosielskiego jest on starszy i mądrzejszy niż chrześcijaństwo). W każdym razie w kontekście tego, co napisałeś, myślę, ze należy uznać, że jebanie w oko jest naszej chrześcijańskiej tożsamości obce.
– Nie tylko twojej chrześcijańskiej tożsamości, ale także mojemu ignostyczno-racjonalistycznemu poglądowi! I fetyszystycznemu wyglądowi!
– No właśnie. Nie tylko z chrześcijańskiego, ale i z racjonalistycznego punktu widzenia oko nie jest dziurką.
– Obecny mojego byłego, który o spermie napisał habilitację, uświadomił mi, że sperma w oku jest co najmniej równie niebezpieczna co w kiszce stolcowej. Bo oko ma niebywale rozwinięte funkcje obronne i naiwne limfocyty wciągają białka wirusa do węzłów, żeby je zniszczyć, a hivowi w to graj.
– No tak, rzeczywiście… Bo dostaje się w ten sposób podstępnie do wnętrza organizmu. Czy oko ma błony śluzowe? Bo jeśli ma, to rzeczywiście porównanie z kiszką stolcową nasuwa się samo. Nawet jest takie powiedzenie: „Ni w dupę, ni w oko”.
– „Ni w dupę, ni w oko”. No i tak, jakoś musimy to przełknąć.