– Rzyć albo nie żyć…
– Po to jest pyta, nie?
– W rzyci samej!
– Rzyć albo nie żyć…
– Po to jest pyta, nie?
– W rzyci samej!
– Recenzowałem ostatnio australijską powieść, taką dla młodzieży żeńskiej i lubiącej nadprzyrodzone. Zlecająca mi to redaktorka przykazała, że mam się wczuć w dwudziestoletnią barmankę z Płocka.
– I jak?
– Barmance się nawet spodobało, ale bez szału.
– Ja czytam ostatnio „Pięćdziesiąt twarzy Greya”.
– O, i jak ci się podoba?
– Jakoś tak dziwnie się to czyta, choć całkiem fajnie przetłumaczone niektóre fragmenty. No, ale dobrze sobie czasem przypomnieć, co oficjalnie jest wyuzdane, ha, ha.
– A ty płakałeś kiedyś podczas seksu?
– Jeszcze nie.
*
– Co tam?
– Nic tu.
*
– Mam powody do dumy.
– Masz powody do dupy.
*
– Jak się masz? Źle?
– Mam się bardzo dobrze.
– A, to w takim razie ja się mam źle.
*
– Karaoke wyzwala z człowieka wiele… Falsetu.
Czytając jakieś tam szkice krytyczne, przypomniałem sobie swoją niegdysiejszą mocno późnonocną analizę wiersza Lotte. Pomieszczam we fragmentach, w obawie i w końcu.
zapały swe ostudź i żądzę swą schłódź
i wzwodów swych nie wzwódź i wstrzymaj swą chuć
co może się zepsuć to musi się psuć
co czułam gdyś bódł przestałam już czuć
więc proszę się nie trudź lecz raczej stąd pódź
i więcej mi nie słódź i nie mnie już łudź
[…] Polisyndeton w służbie paralelizmu składniowego współgra z regularnym tetrametrem taktowanym amfibrachami. Poniekąd onomatopeiczna figura etymologica, na którą nakłada się chiazm w drugim wersie, przez pozorny hysteron-proteron w trzecim prowadzi uwagę do enallage z piątego, a anafory środowego segmentu wiersza stanowią wrzeciono, wokół którego dogodnie tkają się paronomazje. […]
[…] Konsekwentnie poprowadzony rym wewnętrzny koresponduje z regularną średniówką formy endekasylabicznej, w nieco rzadszym – lecz nie mniej wszakże czarującym – układzie 6+5, a jambiczna kataleksa w czwartym wersie, tym bardziej zaskakująca, że pojawiająca się przed dierezą, a nie w wygłosie wersu, nadaje arsie męskiej szczególnego charakteru – zważmy, iż rzeczona sylaba nie znajduje w całym wierszu konsonansu, a bazuje na – nieco „narcystycznym” – asonansie. […]
[…] Szeroko stosowana aliteracja prowadzi do niejednoznacznych paronimii, a pozorny hyperbaton z ostatniego wersu okazuje się… anapestową emfazą! […]