– Ja to jestem za stary na takie gimnazjalne party, że wszyscy puszczają muzykę z jutjuba i po godzinie 23 już za bardzo nie ogarniają.
– Dlaczego?
– Bo za wolno się upijam.
– Ja to jestem za stary na takie gimnazjalne party, że wszyscy puszczają muzykę z jutjuba i po godzinie 23 już za bardzo nie ogarniają.
– Dlaczego?
– Bo za wolno się upijam.
– Orrrany, widzieliście tego kolesia w szaliczku?
– Tego, co chodzi z taką wykręconą miną i z tym nosem, jak jakiś Francuz?
– Tak, to ten nadęty, co wygląda, jakby zaraz miał wysrać idealnie foremne croque-monsieur.
– … I w związku z tym jesteśmy zaproszeni na ślub.
– O, jak miło. To jedziemy.
– Przed ślubem jest wieczór panieński.
– A kawalerski?
– Też jest…
– Aha.
– No, ale my dwaj zostaliśmy zaproszeni na panieński…
*
– I co, napisali, że przyjdą do nas?
– Nie są pewni, bo mają zaproszenie na ślub i wypada im jechać, ale to daleko, więc mają wątpliwości.
– A czyj ślub?
– Jak to?
– No, kogoś z rodziny czy ze znajomych.
– Nie wiem, chyba z rodziny.
– To lepiej.
– Czemu?
– Bo do znajomych to słabiej.
– Słabiej co? Że można olać, czy nie można olać.
– No nie, do znajomych to nie olewać.
– Nie wiem, zerknę do maila.
– I co?
– To nie ślub!
– A co, pogrzeb?
– Żaden pogrzeb. Czytałem tego maila jednym okiem, jak gadałeś o tym ślubie i wieczorze kawalerskim, i panieńskim, i mi się przekręciło. Oni jadą na premierę przedstawienia.
– Czyjego? Kogoś z rodziny?
– „W reżyserii mojej znajomej, z którą współpracuję.”
– Twojej znajomej?!
– Jakiej znowu mojej znajomej?
– Tak powiedziałeś.
– Jej znajomej.
– Czyli nie z rodziny.
– No. Więc trzeba jechać.
– Ja tam kiedyś byłem na naked party.
– I co, byłeś naked?
– Nie, byłem party.
*
– Pragniesz mnie?
– Trochę…
– To chodź tańczyć.
*
– Patrz, jak ja idę.
– Kulejesz?
– Bo mam żwir w bucie przecież.
– A, to dlatego.
– Nie tylko.
– No to jesteś kaleką czy nie, bo nie wiem, czy mam ci współczuć!