– Jakie masz plany na weekend?
– Same trudy. Studia, potem na ślub i dalej na wesele. Chwilę spędzę w domu rodzinnym, a potem wracam.
– To ambitny plan!
– Już mi się nie chce. Ale nie przejmuję się tym, bo już wcześniej mi się nie chciało.
– Jakie masz plany na weekend?
– Same trudy. Studia, potem na ślub i dalej na wesele. Chwilę spędzę w domu rodzinnym, a potem wracam.
– To ambitny plan!
– Już mi się nie chce. Ale nie przejmuję się tym, bo już wcześniej mi się nie chciało.
– Nie mówię, że jest źle, bo to się może przydać na przyszłość.
– Brzmi pesymistycznie.
– Skąd. Dzięki temu teraźniejszość nabiera więcej optymizmu. A mamy w sumie tylko ją.
– Długo żywiłem przekonanie, że optymalnie jest być pięknym i głupim.
– Ja dokładnie tak samo! Ale to chyba nie do końca tak; bo jak się nie ma problemów za bardzo, to nie sposób się przygotować na klęskę, która przecież zawsze z tej czy innej strony nadejdzie.
– Lepiej być świadomym.
– Choć nadmiar świadomości to też klęska, tyle że rozłożona na wiele maleńkich rat…
– Mówię wam, drugi raz takiego Rachmaninowa nie usłyszymy.
– To optymizm czy pesymizm?
– Racjonalizm.
– To chyba różne porządki.
– Naprawdę, uwierzcie mi.
– „Uwierzcie”? To ja już pozostanę przy tym racjonalizmie.
– No ale chyba skończy się na tym Ryanie, bo jednak są połowę tańsi …kurwa! Ja tak lubię sobie latać, tak jakby to nadal był przywilej … Tanie linie, jasna cholera! Świat się kończy! Rozdarte bachory, ciasne, brzydkie lotniska, fuuuj.
– Ślicznie się złościsz! Zrobiłeś takiego knura*, tylko o lataniu, nie brudzie w mieszkaniu.
– Tanie linie, cały Białystok będzie leciał, cała ta pseudoszlachta zaściankowa, z ambicjami i pretensjami do całego świata, do Brukseli, okropne; te kłótliwe baby, wypindżone laski z niewychowanymi bachorami, które będą darły gumiory, bo chcą soczek, a mama im nie kupi, bo to 4 euro kosztuje; nigdzie nie lecę.
– Ej, bez defetyzmu mi tu.
– Nie dają małpek, ani niczego, nawet suchej buły jak w Locie albo w Lufthansie (nie sądziłem, ze kiedykolwiek mi będzie tego brakowało). Ubiorę się w kaftan … tak dla bezpieczeństwa, zatkam uszy, zawiążę oczy, a ty będziesz moim przewodnikiem. No i jakoś to zniosę. Chodzi mi o to, żeby przybrać taką przetrwalnikową formę…
————————————————————————–
* To i tytuł postu: por. hasło knur w słowniczku.
– Dwie fotki rentgenem, projekcja przednio-tylna i boczna dla zobrazowania serca i płuc. Kontrolnie.
– A jak słyszę „rentgen”, to od razu przypomina mi się ta scena z „Czarodziejskiej góry”, chyba najbardziej mi w pamięć zapadła ze wszystkiego tam.
– Mi chyba też ten rentgen najbardziej zapadł. W ogóle to od jakiegoś czasu mam przemożną chęć powiesić sobie rentgena na ścianie, ale to trzeba by jakoś sensownie zrobić.
– Musiałby być podświetlony od spodu. Albo oszukać, na okno dać, sfotografować i zrobić wydruk zdjęcia, tylko trzeba by dobrym aparatem.
– Tak właśnie myślałem. Bo podświetlacz to nie wiem, czy ma sens. Może da się jakiś tanio kupić? Mógłbym na nim zmieniać klisze ukochanych.
– Trudno powiedzieć, ile to kosztuje. Ale to fajna lampa mogłaby być. I zdjęcia zmieniać, też dobra myśl.
– To nie dobra myśl, to pesymistyczny realizm.
– Wiesz jak to mówią: raz podwozie, raz pod wozem.
– I tak tańczyli.
– O, jakie to romantyczne!
– Cholernie. Tańczą jeden na jednego, a trzeci w pamięci.