– Czy ktoś zna jeszcze jakieś miejsce, gdzie zabronione jest robienie zdjęć nagrobkom?
– Berghain.
– W sumie tak. Tam ciała i tu ciała.
– Tam prochy i tu prochy.
– Czy ktoś zna jeszcze jakieś miejsce, gdzie zabronione jest robienie zdjęć nagrobkom?
– Berghain.
– W sumie tak. Tam ciała i tu ciała.
– Tam prochy i tu prochy.
– Wiesz, jak wyglądała ta jego żona, co właśnie zmarła?
– Pojęcia nie mam. Wpiszę w Google grafika.
– I co?
– Nadal nie wiem. Wyskakują tylko jego zdjęcia z kochanką…
– …nagle.
– Co nagle?
– Zmarła.
– Co nagle, to po diable. Nie chować w poświęconej ziemi.
– Moja matka w kościele: „Ach, te norki wyciągane na rodzinne pogrzeby!”.
– Moja matka też się zawsze śmiała z pań które w – niekiedy bardzo ciepłe – wszystkich świętych gotowały się w norkach i karakułach na cmentarzu.
– No dziś norki umotywowane meteorologicznie!
– Dziś jasne. A nawet nie wiem, ile dziś jest, ale z minus 5. Nie wychodziłem, więc nie wiem. Mam ochotę gdzieś wyjść, ale jednocześnie nie mam ochoty. Starość, jak widać, też pełna jest wahań.
– Ile by nie było, na cmentarzu zawsze zimno.
– Ano, panie, ano. Aaa, to było a propos klubingu?
– To jedna z możliwości tego, jak wygląda piekło: przegrzany teatr, gadający sąsiedzi i opera Mozarta grana bez końca. Nie, w sumie wystarczy raz.
– Denne libretto, ten sam schemat powtarzany w kółko co kwadrans, i skończyć się nie może, przynajmniej o jeden akt za długie.
– Kiepska tragedia ma tę zaletę, że bywa przynajmniej śmieszna, ale kiepska komedia to prawdziwy dramat, bo nawet się pośmiać nie można.
Po tych frazach w ostatnich dwóch miesiącach trafiano przez wyszukiwarki na mrówkodzika:
napiszę synonimy do wyrazów : dużo, zimno, kolorowa.
czernina-przysłowia
czy można kogoś pochować w czerwonej sukni
cos we mnie wychodziło w nocy inkuby
dama z łasiczką charcik włoski
non believer 68 na portalach randkowych
drag queen dalida
krucyfix sex porno
bezdzwieczna symfonia na okreslenie taniutkiego wina
polub porno
mysza wyjada ser z pułapki
sliwka w gardle
kiwi lub jaskółka
wibrator dla zwierząt
ugrdulić
– Ilu ich tam siedzi w głębi sali?
– Będzie z tuzin.
– No to zrób minę pełną rewerencji, bólu i powagi.
– A niby czemu?
– Dwunastu Włochów przy stole w knajpie i nie pękają ci bębenki? To musi być stypa!
– … I w związku z tym jesteśmy zaproszeni na ślub.
– O, jak miło. To jedziemy.
– Przed ślubem jest wieczór panieński.
– A kawalerski?
– Też jest…
– Aha.
– No, ale my dwaj zostaliśmy zaproszeni na panieński…
*
– I co, napisali, że przyjdą do nas?
– Nie są pewni, bo mają zaproszenie na ślub i wypada im jechać, ale to daleko, więc mają wątpliwości.
– A czyj ślub?
– Jak to?
– No, kogoś z rodziny czy ze znajomych.
– Nie wiem, chyba z rodziny.
– To lepiej.
– Czemu?
– Bo do znajomych to słabiej.
– Słabiej co? Że można olać, czy nie można olać.
– No nie, do znajomych to nie olewać.
– Nie wiem, zerknę do maila.
– I co?
– To nie ślub!
– A co, pogrzeb?
– Żaden pogrzeb. Czytałem tego maila jednym okiem, jak gadałeś o tym ślubie i wieczorze kawalerskim, i panieńskim, i mi się przekręciło. Oni jadą na premierę przedstawienia.
– Czyjego? Kogoś z rodziny?
– „W reżyserii mojej znajomej, z którą współpracuję.”
– Twojej znajomej?!
– Jakiej znowu mojej znajomej?
– Tak powiedziałeś.
– Jej znajomej.
– Czyli nie z rodziny.
– No. Więc trzeba jechać.
– Ciekawe, jak by mi było w takiej sukni z odkrytymi plecami…
– Moja prababcia kazała się pochować w czerwonej sukni z odkrytymi plecami.
– No jak to! Naprawdę?!
– Tak. I do tego położyć na boku, żeby wszyscy widzieli, jak będzie stała otwarta trumna w kaplicy.
– Nie widziałem cię tu jakiś czas.
– Tak, bo się obraziłem na ten klub, że czapki nie wolno nosić w środku. A ja czapkę noszę zawsze, wszędzie. Bez czapki to na pogrzeb albo do sądu może.
– Ale tutaj właśnie jest miejsce między pogrzebem a sądem.
Parę lat temu. Na pogrzebie babci mojego ówczesnego (dziadek zmarł kilka lat wcześniej) podchodzi do rodziny jakiś krewny. Starszy, wysoki, szara pociągła twarz, żółte zęby, przerzedzone siwe włosy. Słowem: pzedsiębiorca pogrzebowy jak z Dickensa. Zbliża się, otacza ramieniem ciotkę znajomego, a córkę zmarłej babci, i mówi głosem w którym pobrzmiewa coś na kształt satysfakcji z tego, że tak świat się kręci:
– No i co, Marysiu, nie masz już rodzicków.
Muzyka na pogrzeb królowej Marii II Stuart. Napisał Purcell, i wykonano mu to na jego własnym pogrzebie.
– Ja od miesiąca miałem, hm, trzech facetów. Trzech! Przecież mnie będą chować według kościelnego formularza pogrzebowego dla dziewic i męczennic!