Archives for posts with tag: Polin

– Przepraszam.

– Ale za co?

– Czkawka.

– E tam, są gorsze rzeczy niż czkawka.

– Na przykład jakie?

– Muzeum Historii Żydów Polskich.

– Pod Zygielbojmem spory tłumek. A wkoło Polinu nieomal barykady i zasieki. Czuje władza miłości ludu zimny oddech na karku…

– Mam nadzieję że niedługo poczuje topór!

– Ech, na początek starczyłby solidny opór, a nie poparcie ślepców z wadą wzroku 500+ dioptrii.

– Jak szedłem tutaj, to mnie mijała jakaś kobieta koło czterdziestki, normalnie wyglądająca, i spytała, skąd mam tego żonkila przypiętego. Więc tłumaczę, że obchody były. Ona pyta jakie obchody. To odpowiadam z lekkim zdziwieniem, że rocznica powstania w Getcie, nieopodal POLIN-u. Ona na to, że tam kiedyś pracowała, ale teraz nie jest na bieżąco.

– Mogła jeszcze zapytać „A kiedy urządzacie  wigilię? Dwudziestego czwartego grudnia? Aha, znaczy jeszcze przed świętami. Może i słusznie.”

– Wejdę se na internet, już jesteśmy w Polandzie, to mi będzie działał.

– W Polinie.

– Nie, Polin to znaczy coś w stylu dobre miejsce, a tu nie jest dobre miejsce, tylko dobra zmiana.

 

 

– Stara furia* nie rdzewieje!

– Rdzewieje, rdzewieje, o ile ciągle nie odświeża się jej kwasem.

 

————————————

* Zob.: tu i tam.

– Idziemy na ten wernisaż?

– A kogo?

– Franka Stelli.

– Pokaż to zaproszenie. Widzę, że się chwalą, że sam artysta zaszczyci wydarzenie. Tak mówi pan dyrektor, który podpisał się pod zaproszeniem tytułem profesorskim. Ciekawe, czy na okładce swoich książek też ma napisane „Prof. Dariusz Stola”. Zaraz, czego on jest w sumie dyrektorem, bo tu nie jest napisane?

– Oczywiście, że jest, wyżej. Polinu.

– Ooo, mowy nie ma. Moja noga więcej tam nie postanie. W tym muzeum bez eksponatów…

– Jakby słowo „muzeum” zaczęło oznaczać coś innego, niż zawsze, czyli miejsce, gdzie gromadzi się i udostępnia przedmioty cenne historycznie lub artystycznie. To samo z „muzeum” Fryderyka Chopina na Okólniku.

– …Na tej interaktywnej wystawie „Poczuj totalitaryzm na własnej skórze” obsługiwanej przez enerdowskie strażniczki więzienne, bucowatych eksubeków oraz gołowąsów, którzy są za tępi nawet, żeby się dostać do policji, za to milicyjnych metod uczą się w trymiga. Jak chcesz, to idź. Może coś porządnego podadzą, kiedyś mieli tam dobre wino, choć ostatnio i to się skiepściło.

– Zaraz sprawdzę, kto jest sponsorem tego wydarzenia… Producent szampana!

– Dla nich na sponsora lepiej nadawałby się producent paralizatorów, pałek teleskopowych albo wzierników doodbytniczych.

– Wciąż się zastanawiam, czy zachowanie ochroniarzy przy wejściu do Muzeum Historii Żydów Polskich – czy to dla zwiedzających, czy służbowym – to aby nie jest celowe działanie artystyczne, projekt edukacyjny i interaktywna wystawa w jednym. Zrobiona za ciężkie pieniądze z grantów, żeby pokazać niebezpieczeństwa związane z odczłowieczeniem i totalitaryzmem.

– Jakkolwiek idea jest godna i szczytna, to nazwa muzeum wydaje mi się chybiona. Za długa, przyciężka, nie skraca się w żaden przyjemny akronim…

– Tak, czytasz gdzieś duży napis „MHŻP” i myślisz: „Co ci kibice znów wymyślili?”…

%d blogerów lubi to: