Oto frazy z wyszukiwarek, po których w ostatnich miesiącach trafiano na mrówkodzika:
gdy ktos pomawia o zboczenia
szlachetne porno
stosunek z kobietom na całość
wspolzycie społeczne definicja
jak nazwać osobę która robi psoty
retro starsze mus porno
w lip-bicie fellatio wraz z bardzo przekonujący
sędzia penis
PTSD kościół
porno z węgorzem
opowiadania ero pies
rein durch feuer wasser luft und erde
film pornomhd lingua italiana
aktywni geje xl jarocin
cwel szuka cwela bdsm
fichte próba krytyki wszelkiego objawienia
lizbinki sikanie
lodkonogi
prazykwantel
nawigracja
dobro piczka
onomatopeja calus
parapetologia
chinka porwana i zgwalcona bez cenzury porno
najbardziej kręci mnie nauka
– W przygotowalniach komputerowych czasopism „kolorówek” w dziale fotoedycji wśród operatorów składających strony mianem „rozkładówki” zwykło się określać damę lub dziewczę w tzw. określonej pozie.
– Co się onegdaj elegańciej pozą odaliski nazywało… Vel rozkładupką.
– Raczej „obaliski” (od obalonej pozy). „Rozkładupka” prześlilcznej urody. Prywatyzuję!
– No, mój panie, za prywatny lap dance to trzeba bulić piniędze! Te Anastazje P. i ich epigonki to były pionierki prywaty. Prekursorki przedsiębiorczości! Na drodze wsiebiebiorczości.
– No, pan wi.. w białego dnia…. takich rzeczy?
– Jak to mawiają, gdzieś na Ziemi zawsze jest ciemna noc!
– Mój znajomy hrabia śp. hr. M.-Ż. (a csso… się miało znajomych arystokratów..) zwykł mawiać z lekko angielskim akcentem, którego nabył w toku emigracji: „W nocy all cats are black.. zwłaszcza tam… he he…” – i tu śmiał się cokolwiek sarkastycznie i krzywo.
– Jak krzywo to może jakaś żydowska ona była…?
– Hrabia wspominał o etniczności sprawy…
– A, jidzisz pan, jidzisz. Wyczuł pismo nosem. Pismo kwadratowe, ma się rozumieć.
– Słyszałeś, chcą ograniczyć dostęp do pornografii w Internecie.
– No, wreszcie przestaniemy się wahać co do emigracji.
– Ale tylko nieletnim. Dorośli będą składać jakieś wnioski czy oświadczenia.
– A, to się trzyma kupy: dorośli sobie złożą wniosek, a nieletni pójdą się realizować jako ministranci.
– Można by z nami kręcić filmy porno w stylu Mody na sukces. Nie w sensie liczby odcinków, ale kadru.
Niniejszym pomieszczam fragmenty książeczki, znalezionej w mieszkaniu, będącej niegdyś własnością dziadka obecnego właściciela.
Jest to minipowieść, czy może raczej nowela erotyczna, nieznanego mi autora nazwiskiem Philippe de Jonas pt. Wieczory generała, przeł. Marek Puszczewicz, wyd. Prolog, 1993. [Interpunkcja cytatów oryginalna.]
Książka jest dziwna. Krótka, nierówna, koncepcyjnie mało spójna. Przypomina skrzyżowanie motywów z Pornografii Gombrowicza, stylistyki Zdeptanego kwiatuszka Firbanka, dosadności Żywotów pań swowolnych Brantôme’a i konstrukcji taniego powieścidła pisanego bardziej ku pokrzepieniu lędźwi niż serc.
A pomieszam, gdyż kilka z tych fragmentów jest śmiesznych, a kilka wcale niegłupich. Najpierw śmieszne, potem te trafniejsze.
Cóż cię upoważnia, kobieto niskiej kondycji, o śmiesznej, prowincjonalnej fryzurze, do szperania w plisach spódnicy generalskiej córy! […] Zabieraj natychmiast język z tabernakulum, które bezcześcisz!
*
W kuchni, gdzie [dwunastoletni] chłopiec zanurzał swój rogalik w miodzie, za kredensem stał wściekły i rozgoryczony parobek, który szybko i ciężko sapał. Chłopiec ujrzał go dopiero, gdy ten skoczył na niego. Parobek stłumił jego krzyk twardą dłonią. Drugą ręką ściągnął majteczki i wysłał na zwiady dociekliwy paluch, po czym odwróciwszy dziecko, przyjął postawę stosowną, by dokonać na nim najstraszliwszego wymuszenia.
*
Wolę małżowinę niźli k… (w tym miejscu gra słów nieprzetłumaczalna na francuski, więc tym bardziej na polski).
[sic! – przypis tłumacza wpisany w tekst!]
I moje dwa ulubione fragmenty:
Któż bowiem może być bardziej skłonny do czułych ustępstw, niż dusza jeszcze drżąca po wielkich żalach?
*
Sądząc po [jego] upodobaniu do poniżania mnie powinnam zgadnąć, iż pewnego dnia będzie szukał własnego upodlenia.