– Znowu pomazali portret Baumana na Gdańskim w galerii „Witamy w domu”. Może to komuś zgłosić…?
– A może lepiej nie zgłaszać? Niech będzie widać, jaki to dom.
AKTUALIZACJA: Ktoś zgłosił. Po prawej wersja po oczyszczeniu.
– O, patrz, Sisleyowie!
– Nie wiedziałem, że Picasso ich narysował. I ze wyglądają u niego jak ludzie!
– No, wiedział, że Sisley się zna, to sportretował jego żonę z oczami tam, gdzie ona je ma. I bez eksponowania ujścia kiszki stolcowej jak w tym…
– O, popatrz, August II, mój ulubiony król z dzieciństwa.
– Dlatego że był mecenasem sztuk i nauk?
– Nie. Dlatego że przypominał Louisa de Funèsa.
– Ta inscenizacja to miejscami taki odgrzewany kotlet. Trąci myszką.
– I to względnie świeżą myszką. To znaczy świeżo martwą.
– Tak, to są pomysły sprzed pięciu-dziesięciu lat.
– No właśnie. Jak się trup uleży, to zostają kości, które są w gruncie rzeczy estetyczne. Za to świeże truchło najbardziej śmierdzi.
– Ja to nawet bym chciał, żeby mi ktoś namalował portret. Ale taki eskpresjonistyczny, żeby było widać ogólną ideę i klimat, ale twarz to tak za dokładnie lepiej nie.
– A dlaczego?
– No bo mam taki jakiś nieforemny ryj.
– Przestań, masz śliczny ryj!
– Śliczny ryj!? I co jeszcze mam, powabne cielsko?
– Uroczy nochal!
– Czarujące ślepia…?
– Zgrabne giry.
– Delikatne łapska.
– Subtelne paluchy!
W rewanżu za wspaniały portret mrówkodzika pióra (myszy) Vrubliniego, dwa portrety Vrubliniego poczynił mrówkodzik. Na jednym portrecie dziób jest za mały, a na drugim za duży, ale tak widać musiało być.
Mrówkodzik doczekał się portretu, a nawet dwóch. Autorem pierwszego jest Vrublini (kapelutek zasugerowany przez portretowanego). Drugi portret to autoportret.