– A wiesz, co będzie, jak nie spróbujesz każdej z dwunastu wigilijnych potraw?
– Yyy, będę miał cały przyszły rok wolny od przesądów i zabobonów?
– A wiesz, co będzie, jak nie spróbujesz każdej z dwunastu wigilijnych potraw?
– Yyy, będę miał cały przyszły rok wolny od przesądów i zabobonów?
– Zastanawiam się, jak sprawić, żeby ona mniej nas…
– Faszerowała?
– Częstowała.
– Nie da się. Zapomnij.
– Bo jeden obiad u nich jest jak trzy obiady. Czemu ona tak?
– Nie ma w tym żadnego ukrytego celu; chce być gościnna.
– I jest. Słuchaj, a może byśmy kiedyś…
– Dali jej nitrazepam?
– Nie. Powiedzieli, że nie jemy mięsa.
– Oj, to mogłoby przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Zacznie wymyślać fikuśne potrawy wegetariańskie i tym podobne.
– No to gdyby jej powiedzieć, że nie jemy mięsa i…
– I dać nitrazepam? To dobry pomysł.
– … i że jesteśmy na diecie, chciałem powiedzieć.
– Mówić to sobie możesz. Bez neurofarmakologii nie damy rady.
– No to może w takiej sytuacji…
– Weźmiemy nitrazepam? Też dobrze.
– Jesteś dla mnie jak krowianka.
– Jak to?
– Wiesz, co to jest krowianka? To zgaduj.
– Hm. Brudna woda po myciu krowy?
– Nieee… Masz jeszcze dwa trafienia.
– Taka komórka?
– Jaka?
– Dla bydła wydzielona w zagrodzie, żeby tam były krowy oddzielone od byków.
– Pudło. Zgaduj ostatni raz.
– To może potrawa?
– Potrawa?
– Z krowy.
– Och, a dawno temu moja przyjaciółka była tam przeuroczą barmanką, kolega R. umawiał się tam na randkę, a piszący te słowa ze swoim ówczesnym z sąsiedniego stolika doglądali, czy kandydat adekwatny. Po pół godzinie R. wyszedł do łazienki, z której w skrytości napisał nam sms-a: „Nic z tego raczej nie wyjdzie, ale mam figi w syropie”. Byliśmy zadziwieni komunikatem, który wydał nam się wewnętrznie sprzeczny. Po randce:
R.: No, nie, nie widzę tego, nie ma szans.
Ja: Ale pisałeś, że masz „figi w syropie”?
R.: No mam, takie w puszce, żeby były do herbaty!
– Ja już wiem, wyście pojechali zbierać te małże wcale nie w celach naukowych, tylko żeby je zeżreć.
– Etam, pojechaliśmy zbierać, bo moja koleżanka z pracy chce zrobić habilitację, ale nie ma z czego i potrzebne jej małże. Doktorat zrobiła też z małży, ale kopalnych.
– Och, to można powiedzieć, że ona zęby na nich zjadła!
– A jadłeś kiedyś racice…?
– Co?! O co ty mnie pytasz!
– No wiesz, je się świńskie racice…
– Sam jesteś świński, nawet gorzej… Tacy jak ty… Świnie świniom zgotowały ten chlew!
Rubuk pyta z drugiego pokoju:
– A co to leci?
– Kantata Ach, lieben Christen, seid getrost*.
I, nie dosłyszawszy odpowiedzi, odkrzykuje ze zdziwieniem tłumaczenie:
– Dobry Jezu został usmażony?!
———————————————————————–
* „Ach, mili chrześcijanie, bądźcie pocieszeni”.