Miałem w podstawówce koleżankę. Mieszkała w imponującym jak na moje pojęcie o luksusie domu o dość niesiermiężnej jak na początek lat dziewiędziesiątych architekturze i z licznymi udogodnieniami. Nasi rodzice się nie przyjaźnili, nam jednak różnica, toutes proportions gardées, klasowa (moi rodzice wykształceni, lecz nieopływający, jej rodzice kasiaści i bez wykształcenia) nie wadziła ani na jotę naszej klasowej przyjaźni. Jej ojciec był z zawodu zarabiaczem, a matka leżała i pachniała.
Kiedyś moja matka znalazła w czasopiśmie ilustrowanym „Sukces”wywiad z matką tej mojej koleżanki , która wystąpiła w nim w charakterze kobiety szczęśliwej dostarczającej recepty na szczęście. Zapytana o tajemnicę swojego sukcesu, matka mojej koleżanki powiedziała:
– Trzeba siebie lubić.
Co wybito czcionką powiększoną i pogrubioną.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…