Archives for posts with tag: promocja

– Ja kiedyś dostałam gratis w aptece* gigantyczne majciochy z poliestru. Przynajmniej damskie były.

– Może one były jakies specjalne, że ortopedyczne albo przeciwzakrzepowe, czy przeciwjakieśtam, tylko ty ich nie doceniłaś?

– Chyba antykoncepcyjne były. Taki poliestrowy pas cnoty.

– Dostałem dziś mail spamowy od jakiegoś dewelopera, który poleca:  KOLSKA – OD NOWA.

– Ślicznie! To może jeszcze: RAKOWIECKA – NA LATA!

– SOBIESKIEGO – POD KLUCZ!

 

 

Nazwiska tłumaczki na stronie redakcyjnej nie podają (choć, trzeba przyznać, widnieje ono na tytułowej); zresztą pewnie podsunęli jej umowę całkowitego zbycia praw do przekładu, więc w kopirajcie jej też nie ma…

Ale za to mamy tam błąd w tytule oryginału i wiemy, kto zrecenzował Le Goffa, tego studenciaka, debiutanta, o którym nikt na świecie nie słyszał, i wymaga on sprawdzenia, w odróżnieniu od polskich recenzentów, zwłaszcza Marka Derwicha.

średniowiecze

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(Żeby było jasne – rozumiem, że publikacja dotowana przez ministerstwo pewnie wymagała recenzji. Ale recenzji wewnętrznej, do wiadomości urzędników; umieszczać o niej informację na stronie redakcyjnej? Takie rzeczy tylko w polskich wydawnictwach uniwersyteckich. Dojaśniam też, że Samsonowicz był promotorem doktoratu h.c. Le Goffa, więc nie mógł być jego recenzentem, a zatem chodzi nie o recenzję w sensie formalnym, tylko recenzję wydawniczą)

– „Tristan i Izolda to jedna z nielicznych oper, których historyczne znaczenie daleko wykracza poza dzieje śpiewanego gatunku. Arcydzieło podsumowujące półtorawiekowe perypetie harmonii tonalnej i po zęby uzbrojone w amunicję, której przejęcie na początku XX stulecia przez najambitniejszych wagnerowskich następców ośmieliło ich do proklamowania dźwiękowej anarchii.”

– A któż tę poezyję sprokurował?

– Wstydził się podpisać. Tak czy inaczej za dział literacki odpowiada w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej niejaki Marcin Fedisz, legitymujący się doświadczeniem dziennikarza modowego.

– No tak… najważniejsze są fatałaszki!

– W punkt – właśnie mijaliśmy hostessę w stroju wieczorowym, wręcz nocnym. Ale roboczym.

– Czyli w pidżamie była?

–  Oj tam, w pidżamie. Nie wiedziałem, jak omownie powiedzieć, że wyglądała jak lampucera.

 

 

– Wreszcie! Możemy się pochwalić eksportem polskiej kultury do Stanów Zjednoczonych. Dobra zmiana dotarła na Greenpoint.     

– Jak patrzę na rząd, to mam wrażenie, że ta dobra zmiana to właśnie z Greenpointu przyszła…

 

 

– Zobacz, co to było „Erazma z Zakroczymia”, bo nazwa ulicy jest powalająca!

– Ulica Erazma Ciołka też jest dobra.

– Dopóki nie zaczynają nazywać ulic nazwami proszków do prania, jest dobrze, chociaż „ul. Kilowej Dosi z Promocji” brzmi interesująco.

– Widziałeś, jaką tu mają promocję? Jak zrobisz tu zakupy, to dostaniesz kupon rabatowy na 10%, pod warunkiem, że zrobisz te zakupy w poniedziałek za przynajmniej 50 złotych i jesteś osobą powyżej 65 roku życia.

– I pod warunkiem, że masz co najmniej pięć kilo niedowagi…

– …I mierzysz nie więcej niż 172cm…

– …I jesteś kobietą…

– …Wdową.

– Wdową. Ponadto emerytowaną maszynistką…

– …I masz dwie córki…

– …Blondynki…

– … I syna. Tak, syna, który jest… Lekarzem radiologiem!

– W Danii!

Dochodzę ostatnio do ponurego wniosku, że moja książka habilitacyjna, zamiast dotyczyć postaci pewnego wielkiego Greka w tradycji żydowskiej, powinna raczej być o gejowskich romansach w fantastyce – w ostatnich czasach mam wrażenie, że tych ostatnich czytam znacząco więcej, niż książek naukowych na ten pierwszy temat.

[blog jakiegoś literaturoznawcy, źródło]

*

„I’ve always been fascinated by the spindle hole. Everything on the record’s face conspires to highlight it: the price circles it; the label and the round window in the protective paper envelope echo its shape….

The hole makes no single anatomical allusion. It makes many. It isn’t reductively equal, even in the listener’s unconscious, to any part of the human body. But it has always spoken to me of the emptiness at the center of a recorded voice and the emptiness at the center of a listener’s life and the ambiguities in any sexual body, including a homosexual body, concerning the proper and improper function of orifices.”

[The Queens Throat, Wayne Kostenbaum i Tony Kushner, recenzja tutaj]

*

Porsche nie potrzebuje fortepianu, żeby stworzyć symfonię.

[z blogu o reklamach, tutaj]

*

Lubię zbierać grzyby, jagody, borówki na przykład. To i lubię zbierać bursztyn. To jest przyjemne, jak polowanie.

[Joanna Chmielewska]

*

– Chciałem założyć bloga, ale nie miałem pomysłu – opowiada Rafał [Hetman]. […]Rafał ma 26 lat i zajmuje się promocją.

[wyborcza.pl]

*

Tak bardzo chwalone przez krytyków, melomanów, a przede wszystkim przez współpracujących dyrygentów z całego świata brzmienie i łatwość, z jaką Chór FN interpretuje ogromny wachlarz repertuarowy a capella i oratoryjny od baroku do współczesności – jest dziełem artysty, chórmistrza i dyrygenta, który od 35 lat nieprzerwanie prowadzi zespół. To Profesor HENRYK WOJNAROWSKI.

[filharmonia.pl]

Wayne Koestenbaum, Tony Kushner

– Po co ci aż trzy?

– Bo była promocja „kup trzy”.

– I tyle? „Kup trzy”?

– Tak.

– Do dupy.

– Co do dupy i czemu?

– No bo wynika z tego, że się sobie podobamy.

– To jak trafić na 40-calowa plazmę w promocji, ale nie masz kasy, a i lubisz swój poprzedni telewizor.

%d blogerów lubi to: