– Opowiadałeś mi chyba, że pan X niedosłyszy…
– A niedosłyszy?
– Sam mi mówiłeś.
– Nic podobnego.
– No to może o kimś innym mi mówiłeś, że niedosłyszy.
– O kim ja mogłem… A nie, wiem! Mówiłem ci o pani Y, że cicho mówi!
– Opowiadałeś mi chyba, że pan X niedosłyszy…
– A niedosłyszy?
– Sam mi mówiłeś.
– Nic podobnego.
– No to może o kimś innym mi mówiłeś, że niedosłyszy.
– O kim ja mogłem… A nie, wiem! Mówiłem ci o pani Y, że cicho mówi!
– … I w związku z tym jesteśmy zaproszeni na ślub.
– O, jak miło. To jedziemy.
– Przed ślubem jest wieczór panieński.
– A kawalerski?
– Też jest…
– Aha.
– No, ale my dwaj zostaliśmy zaproszeni na panieński…
*
– I co, napisali, że przyjdą do nas?
– Nie są pewni, bo mają zaproszenie na ślub i wypada im jechać, ale to daleko, więc mają wątpliwości.
– A czyj ślub?
– Jak to?
– No, kogoś z rodziny czy ze znajomych.
– Nie wiem, chyba z rodziny.
– To lepiej.
– Czemu?
– Bo do znajomych to słabiej.
– Słabiej co? Że można olać, czy nie można olać.
– No nie, do znajomych to nie olewać.
– Nie wiem, zerknę do maila.
– I co?
– To nie ślub!
– A co, pogrzeb?
– Żaden pogrzeb. Czytałem tego maila jednym okiem, jak gadałeś o tym ślubie i wieczorze kawalerskim, i panieńskim, i mi się przekręciło. Oni jadą na premierę przedstawienia.
– Czyjego? Kogoś z rodziny?
– „W reżyserii mojej znajomej, z którą współpracuję.”
– Twojej znajomej?!
– Jakiej znowu mojej znajomej?
– Tak powiedziałeś.
– Jej znajomej.
– Czyli nie z rodziny.
– No. Więc trzeba jechać.
– On grał w tym, no, serialu… „Mniej niż życie”…?
– „Więcej niż miłość”…?
– „Wspólna miłość”!
Ale z Polaków, którzy słusznie uwielbiają Mistrza i Małgorzatę, nikt się nie dowie, jak nazywał się faktycznie ich autor. Bo na jego wydawanych po polsku książkach i na plakatach spektaklów (a nawet w skandalicznym, pełnym osłupiającego niechlujstwa, tendencyjności, luk, przeinaczeń, fałszów i niekompetencji Słowniku pisarzy rosyjskich Wiedzy Powszechnej) widnieje tylko zmyślone nazwisko: Bułhakow. Skąd się coś takiego wzięło?
Wymyślili to nazwisko po prostu jego tłumacze: Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski. Zresztą spytałem ich kiedyś: co im strzeliło do głowy? Osłupiałem, gdy okazało się, że jedynym, lecz nieodpartym argumentem na rzecz samowolnego przekręcenia nazwiska Bułgakowa jest fakt, iż w Polsce istnieje nazwisko BUŁHAK. Więc… nazwisko pisarza też trzeba koniecznie „przetłumaczyć”. Rzekomo na polskie. Choć w „Bułhaku” tez nie ma krzty polszczyzny. Wydaje się raczej białoruskie i bodajże spokrewnione z nie używanym już rosyjskim czy ogólniej ruskim wyrazem „bułga” – „rozróbka”.
Lubiłem ich oboje i byli to dobrzy tłumacze. Ale nie uznam przecież, nawet jeśli mój przyjaciel sobie coś głupio ubrda, że nieodpowiedzialna brednia jest mądra i słuszna. Bo z kolei ktoś wymyśli, że nazwisko Tołstoj i Gorki „przetłumaczyć” wypada na „Tłusty” i „Gorzki”, następnie Czechow na „Czechowicz”, Puszkin na „Armatniak” i Babel na „Bąbel”, czy zgoła, nie daj Boże, na „Bubel”.
[z felietonu Roberta Stillera Zemsta na Rosjanach; wytłuszczenia – mrówkodzik]