– Broch mi się z tobą jakoś kojarzy.
– Naprawdę? Przyznam, że nic nie czytałem. Ale oczywiście o nim słyszałem. On napisał na przykład…
– No, to na „ś”. Śśś… Śśśmmm…
– Coś ze śmiechem… „Śmiech Owidiusza”?
– „Śmierć Wergilego”!
– Broch mi się z tobą jakoś kojarzy.
– Naprawdę? Przyznam, że nic nie czytałem. Ale oczywiście o nim słyszałem. On napisał na przykład…
– No, to na „ś”. Śśś… Śśśmmm…
– Coś ze śmiechem… „Śmiech Owidiusza”?
– „Śmierć Wergilego”!
– Opowiadałeś mi chyba, że pan X niedosłyszy…
– A niedosłyszy?
– Sam mi mówiłeś.
– Nic podobnego.
– No to może o kimś innym mi mówiłeś, że niedosłyszy.
– O kim ja mogłem… A nie, wiem! Mówiłem ci o pani Y, że cicho mówi!
– … I w związku z tym jesteśmy zaproszeni na ślub.
– O, jak miło. To jedziemy.
– Przed ślubem jest wieczór panieński.
– A kawalerski?
– Też jest…
– Aha.
– No, ale my dwaj zostaliśmy zaproszeni na panieński…
*
– I co, napisali, że przyjdą do nas?
– Nie są pewni, bo mają zaproszenie na ślub i wypada im jechać, ale to daleko, więc mają wątpliwości.
– A czyj ślub?
– Jak to?
– No, kogoś z rodziny czy ze znajomych.
– Nie wiem, chyba z rodziny.
– To lepiej.
– Czemu?
– Bo do znajomych to słabiej.
– Słabiej co? Że można olać, czy nie można olać.
– No nie, do znajomych to nie olewać.
– Nie wiem, zerknę do maila.
– I co?
– To nie ślub!
– A co, pogrzeb?
– Żaden pogrzeb. Czytałem tego maila jednym okiem, jak gadałeś o tym ślubie i wieczorze kawalerskim, i panieńskim, i mi się przekręciło. Oni jadą na premierę przedstawienia.
– Czyjego? Kogoś z rodziny?
– „W reżyserii mojej znajomej, z którą współpracuję.”
– Twojej znajomej?!
– Jakiej znowu mojej znajomej?
– Tak powiedziałeś.
– Jej znajomej.
– Czyli nie z rodziny.
– No. Więc trzeba jechać.
– Grał tam ten aktor, no ten, co się nazywa jak taki zespół… Iron Maiden?
– Jeremy Irons…?
– O, to, to!
– On grał w tym, no, serialu… „Mniej niż życie”…?
– „Więcej niż miłość”…?
– „Wspólna miłość”!
– Pluguiera a Dios!
– Co to znaczy? „Żegnaj, kurwo”?
– „Daj, panie Boże!”…
– Jak się nazywał ten film? „Ucz, módl się i pracuj”?
– „Jedz, módl się i kochaj”.
– A, zrobiłem protestancką wersję.
– Ty, jak się nazywał sklep tej twojej znajomej? „Wiatraki na niebie”? „Jaskinia przemocy”?
– „Las rąk”!
– A czy miewa pan kłopoty z pamięcią?
– Z pamięcią? Nie wydaje mi się. To znaczy zdarzało mi się przekręcać słowa, zapominać nazwiska i tym podobne. Od zawsze, o ile pamiętam.