– Tu jest chyba jeden z najlepszych hoteli w Rzymie.
– A jak się nazywa?
– Eklezjor!
– Tu jest chyba jeden z najlepszych hoteli w Rzymie.
– A jak się nazywa?
– Eklezjor!
– Sprawdzam pocztę na o2, a tam na bokach zawsze są szitowe banery. No i rozglądam się po moich mailach, aż kątem oka łapię informację z baneru: „Leniwa kurwa schudła bez wychodzenia z domu”. Było: „Leniwa kura domowa schudła bez wychodzenia z domu”, ale jestem pod wrażeniem potencjału marketingowego wersji przewidzianej.
– Widzisz ten napis, „TARGI KIELCE”? Przeczytałem go „TRAGIKIELCE”.
– Co się dzieje po zatruciu arszenikiem?
– Różne rzeczy, zaraz ci przeczytam. O, mam. Bóle brzucha, nudności, wymioty, biegunka, bóle głowy, wylewy do mózgu, utrata przyjemności, wstrząs i śmierć.
– Utrata przyjemności!
– Oboże, znowu bredzę. A nie, jednak mam rację, bo piszą, że w leczeniu takich zatruć stosuje się… BAL*!
————————————————————–
* Jak się potem okazało, BAL to skrót ot British anti-Lewisite, dimerkaprol, antidotum na luizyt.
– Zimorodek w parku przyszpitalnym w Komorowie był!
– Przeczytałem „noworodek”… Za dużo się czyta o tych porzuconych dzieciach.
Mmm stwierdza:
– Od rana męczy mnie straszna feblesa.
– Na feblesy i wapory są karesy i amory!
Rabbio docieka z ożywieniem:
– Krakersy?
Siedzimy sobie z Rabbiem i Villanerą w księgarnioknajpce. Sięgamy na półkę tuż obok nas, zdejmujemy tom dzieł wybranych Schillera i wybór wierszy dla uczniów klasy czwartej. Czytamy na zmianę to z jednego (Don Carlos, Intryga i miłość, liryki), to z drugiego (Brzechwa, Tuwim, Chotomska itp.) Po paru piwach i przy kiepskim oświetleniu zamienia się to w [niedo]dialog tyleż osobliwy, co chwilami dla naszych zmąconych umysłów znaczący.
Wreszcie Villanera chwyta za książeczkę z wierszykami dla dzieci, by ze swadą i przekonaniem przeczytać wiersz Brzechwy pt. Żyrafa:
Żyrafa w tym gównie żyje,
Że w górę wyciąga szyję.
A ja zazdroszczę żyrafie,
Ja nie potrafię.
Dopiero do chwili dociera do nas, co zrobiła z pierwszą linijką tego wierszyka.
Rabbio przegląda Mały leksykon przesądów (o tej książce będzie jeszcze mowa). Trafia na hasło „jesion”. Przeczytałem wczoraj od A do K, więc coś tam na temat jesionu kojarzę. Mówię:
– To drzewo poświęcone chyba Posejdonowi, robili z niego wiosła.
– Tak. I piszą, że odpręża węże.
– Co odpręża?
– Węże.
– Pokaż. Tu jest napisane: „odpędza węże”!
– Odpręża czy odpędza, wszystko jedno; w każdym razie unieszkodliwia.
Dostałem od mmm przypinkę z napisem:
Przeszłość jest już za sekundę
Tak mi się wydawało. Dopiero po paru godzinach zorientowałem się, że tam jest:
Przyszłość jest już za sekundę
Zobaczyłam wczoraj plakat informujący o panelu dyskusyjnym o przekładzie poezji P. Larkina (prowadzenie: Dehnel i Jarniewicz, https://www.facebook.com/translateit.uw) i oczywiście zerkałam nań jednym okiem (kątem).
Rzucił mi się w oczy adres strony internetowej: translateit.waw.pl. Próbowałam go zapamiętać i powtarzałam sobie „translateit”, „translateit”, „translateit” i zastanawiałam się, czy od razu napisać do Ciebie z pytaniem, czy „translateit” to po łacinie i co to znaczy, czy poczekać, aż będę mięć dostęp do netu.
Zastanawiałam się dobra minutę, nim dotarło do mnie, ze to „translejt yt”:| Nie jest ze mną dobrze…
[Agathé doniosła i pozwoliła mi pomieścić.]
Dostałam dziś w nocy sms-a, którego przeczytałam – jak zwykle przez (pół)sen – jednym okiem. Sms brzmiał:
Czy wiedziałaś o istnieniu Mątek Pustynnych, żyjących w odosobnieniu medytująco-kątem plujących, wymieniających się tchem?
Zrobiłam wielkie oczy (a właściwie wielkie oko, oczywiście sokole) i pomyślałam, że chodzi o jakieś pustynne stworzenia, gryzonio-gado-owady, żyjące w bezruchu w piaszczystych norkach, od czasu do czasu spotykające się i chuchające na siebie (tchnienie) lub plujące lepkim jadem na przechodzące obok potencjalne ofiary. Bardzo mi się spodobało, że autorka wiadomości napisała o tych stworzonkach „medytujące”. Uznałam, że tak sobie żartobliwie zinterpretowała ich bezruch.
*
Kiedy ponownie przeczytałam sms-a, tym razem obojgiem oczu, przekonałam się, że brzmi on następująco:
Czy wiedziałaś o istnieniu Matek Pustyni? Żyjących w odosobnieniu medytująco-kontem plujących? Wymienia się je jednym tchem po Ojcach Pustyni, jakby równie zasłużone były… Niesłychane.
A to jeszcze nie koniec – już wiedziałam, że chodzi o Matki Pustyni, ale nadal myślałam, że są one medytująco-kątem plujące. I że autorka wiadomości napisała „kontem”, bo lubi bawić się głoskami. I sądziłam, że pisząc o spluwaniu kątem chciała wyrazić niechęć do Matek. Że niby to jakieś stare wiedźmy-eremitki, które tylko medytują i od czasu do czasu złośliwie sobie spluną. Kątem.
Vrublini pisze na GR o wierszach Sylvii Plath:
och… przecież ja Sylvię uwielbiam.. ;)
gdzieś mam nawet wszystkie jej wiersze
[że w pdfie doczytałem z opóźnieniem]
Herr Krullick mijając sklep z ciuchami City Outlet przeczytał jego nazwę jako…:
CIOTY OUTLET