Archives for posts with tag: Qbz

– Jak tam?

– Smutno trochę.

– Dlaczego smutno?

– A nie wiem. Taki wynik odczuć mam.

– Wynik odczuć. Czyli takie wypadkowe samopoczucie?

– Wypadkowe to dobre określenie. Po wypadku.

 

 

– U mnie tyle nowego, że kupiłem, bardzo dobre skądinąd, oliwki nadziewane migdałami w świetnej cenie, które okazały się nadziewane czosnkiem.

– Oo, czosnek znienacka. Ciekawe, gdzie jest Nienack i dlaczego tamten czosnek jest lepszy.

 

– Co robisz?

– Robię siki.

– Teraz? Siedząc w fotelu?!

– No. Uwolnię je w łazience. A teraz je robię.

– Jakie masz plany na weekend?

– Same trudy. Studia, potem na ślub i dalej na wesele. Chwilę spędzę w domu rodzinnym, a potem wracam.

– To ambitny plan!

– Już mi się nie chce. Ale nie przejmuję się tym, bo już wcześniej mi się nie chciało.

– Kojarzysz coś takiego jak judaizm reformowany?

– Hmm, to ten z prostowanymi pejsami?

– Wiecie, że nasz młodszy kolega nigdy nie uczestniczył w grupówce? Może powinien nadrobić.

– Grupówka? A kiedy?

– Może dzisiaj?

– A nieee, dzisiaj umówiłem się na planszówki… Jutro?

– Niee, jutro jesteśmy umówieni z rodziną.

– Pojutrze to do pracy…

– A we wtorek mam spotkanie autorskie…

– Ja mam w środę koncert…

– W sumie to ja nie przepadam za grupówkami…

– Noo, kiedyś to się szło tak jakoś z rozpędu, a dzisiaj to komu by się chciało…

– Nooo, to dobranoc.

– Dobranoc!

 

– Co tak szybko zjadłeś? Masz bulimię?

– Nie mam… Dopóki nie zwymiotuję.

 

 

– Niebawem początek Spotkania przez duże S.

– Będziecie mówić dużymi literami, każde słowo wielką literą?

– No raczej! I przed każdym wyrazem będzie „prof.”, „dr”, „mec.” albo „red.”!

– Każdy przychodzi z własnym kijem w dupie, czy rozdają na miejscu? Bo to trochę niehigieniczne, jak kij jest przechodni. To tak jak z laską marszałkowską, którą każdy chce pukać.

– Nie, chyba aż tak źle nie będzie…

– O, to super. Ja sobie kopię  w kamieniołomie.

– W kamieniołomie nieważne, ŻE się kopie; ważne, KOGO się kopie, lub też POD KIM się kopie.

– A najprzyjemniej to kopnąć czyjąś nogą!

 

 

– Z kim rozmawiałeś?

– A nic, dzwoniła do mnie matka.

– I co mówiła?

– Zaczęło się niewinnie, od zwykłego szantażu emocjonalnego…

– Co porabiasz?

– Wychodzę z biblioteki. A ty?

– Ja challenge’uję.

– Oo, widzę, że grany jest już korpo-zew. Kredyt hipoteczny, osiem godzin dziennie w biurze, joga, quinoa i zen, czyli siłka i squash. W weekend koks na Mazowieckiej.

– Gdzie ty pracujesz? Joga już dawno niemodna. Teraz pilates. A później sojowa kawa na odtłuszczonej wodzie z garścią orzechów nerkowca wysranych przez jednorożca.

– BTW IMHO ASFAIK, słusznie powiedziane. Jestem tak bardzo not millennial!

– Centennial! Jesteś centaurem!*

—————————–

* „Centaury […] tworzyły prymitywne plemię. Zamieszkiwały góry i lasy Tesalii oraz Arkadię. Obyczaje miały dzikie, to jest żywiły się surowym mięsem upolowanych zwierząt, kilkakrotnie usiłowały porwać lub zgwałcić kobiety, łatwo się upijały.” [Wikipedia]

– Opaliłeś się! Ja przy tobie blady jak ściana. Już jesteśmy innych ras?

– Milcz, rasisto!

– Ale ja nie mam nic przeciwko innym rasom, więc czemu mnie tak nazywasz?

– To ja jestem ten ciemniejszy, więc to mnie wolno.

– Jeszcze tylko powinieneś być kobietą, to mógłbyś mi zarzucić mansplaining. Albo ja mógłbym być kobietą i zarzucić tobie. To który z nas?

– To ja jestem Murzynem, więc ja wybieram!

– Hej! I jak tam rozmowa kwalifikacyjna?

– Całkiem spoko. Może zostanę korposzczurem na kilka miesięcy. To jak wygrać z rakiem.

 

 

– Co się tak zamyśliłeś?

– A nic, myślałem o seksie.

– I co wymyśliłeś?

– No, no! Zmężniałeś!

– Ha! Odkryłem wczoraj, że mam już dwa włosy na jajach.

– O, to koniecznie nadaj im jakieś imiona! Najlepiej po znanych posiadaczach fryzur. Może Michał Wiśniewski i Maria Antonina?

– Ten bliżej dupy to może być Gessler.

– Nad czym tak dumasz?

– A bo jestem po alkoholu. I zaczynam się zastanawiać, jakich słów mi brakuje.

–  W życiu 99% czasu przepracowałem w domu i jestem od tego trochę uzależniony. Łatwo się rozpraszam. Chyba że jadę. W kawiarni, lub innej przestrzeni publicznej, bywa czasem nieźle, w bibliotekach jest za cicho – każdy hałas się wybija. No, ale są słuchawki.

– Słuchawki są niezbędnym atrybutem pracy w miejscach publicznych. Głupie rozmowy przy kawusi mnie deprymują, a tak to mam wrażenie, że mowa jest o czymś istotnym.

 

 

 

%d blogerów lubi to: