Archives for posts with tag: rada

– Gdybym nie uważał, że nie należy dawać ludziom rad, o które nie proszą, to powiedziałbym, żebyś nie dawał ludziom rad, o które nie proszą.

 

 

Never be clever
for the sake of being clever,
for the sake of showing off.

For a canon in inversion is a dangerous diversion,
And a bit of augmentation is a serious temptation,
While a stretto diminution is an obvious allusion.

Udało mi się nawet znaleźć nuty tego kawałka, są tutaj.

– Przyssawka od dilda jest do niczego, w ogóle się nie trzyma.

– Perfekcyjna pani domu radzi posmarować przyssawkę jajkiem.

Mmm stwierdza:

– Od rana męczy mnie straszna feblesa.

– Na feblesy i wapory są karesy i amory!

Rabbio docieka z ożywieniem:

– Krakersy?

– To co, będziemy się…?

– Okej, ale ty ciebie czy ja mnie?

*

– Korzystaj z sieci, bo połączenia to dużo kosztują.

*

– Idziesz do siebie?

– Tak.

– Nie do mnie?

– Do siebie. Mówiłem, że ja tak nie lubię.

– Tak.

– To znaczy, że w ogóle lubię.

– Co?

– To nie znaczy, że w ogóle nie lubię.

*

– Bycie aktywnym jest łatwiejsze.

– Poniekąd.

– Donikąd?

Miałem w podstawówce koleżankę. Mieszkała w imponującym jak na moje pojęcie o luksusie domu o dość niesiermiężnej jak na początek lat dziewiędziesiątych architekturze i z licznymi udogodnieniami. Nasi rodzice się nie przyjaźnili, nam jednak różnica, toutes proportions gardées, klasowa (moi rodzice wykształceni, lecz nieopływający, jej rodzice kasiaści i bez wykształcenia) nie wadziła ani na jotę naszej klasowej przyjaźni. Jej ojciec był  z zawodu zarabiaczem, a matka leżała i pachniała.

Kiedyś moja matka znalazła w czasopiśmie ilustrowanym „Sukces”wywiad z matką tej mojej koleżanki , która wystąpiła w nim w charakterze kobiety szczęśliwej dostarczającej recepty na szczęście. Zapytana o tajemnicę swojego sukcesu, matka mojej koleżanki powiedziała:

– Trzeba siebie lubić.

Co wybito czcionką powiększoną i pogrubioną.

%d blogerów lubi to: