– Wielkie nazwisko, autorytet, wybitny autor, latami tak sądziłem. A tu błąd na błędzie, i całość się nie trzyma kupy.
– Cóż, i Homer skiśnie.
– Wielkie nazwisko, autorytet, wybitny autor, latami tak sądziłem. A tu błąd na błędzie, i całość się nie trzyma kupy.
– Cóż, i Homer skiśnie.
– Nie ogarniam godzinowego systemu rozliczania pracy nad tekstem. To zresztą system dla uczciwych ludzi – przecież każdy może ściemnić, ile nad czymś pracował.
– Ja tam wolę, żeby płacili od litery, a za literówki dawali po litrówce.
– Tu powinno być „Święta Damiana?” Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem.
– Proponuję to skreślić, bo w międzyczasie okazało się, że ta „święta Damiana” to chyba wcale nie święta Damiana, tylko nie wiadomo kto.
————————————————–
Ujawnili ile zarabiają męskie prostytutki w Polsce. Czy da się dociągnąć do pierwszego?
[Planeta.fm, źródło]
*
Młodzi ludzie wchodzą policjantom pod pały, bo wierzą, że walczą o romantyczną ideę niepodległej Katalonii […]
[Magdalena Grzyb, źródło]
*
Kurs dedykowany Absolwentom „Podstaw pisania” lub osobom z doświadczeniem pisarskim […]
Nie licz jednak na rozbudowaną część teoretyczną i na to, że będziemy omawiać arcydzieła literatury. Po ukończeniu zajęć, nie będziesz recenzentem dzieł literackich. Powinieneś za to posiadać niezbędne narzędzia do skonstruowania i wypełnienia tekstem swojej opowieści. Postaram się przygotować Cię do samodzielnej pracy nad powieścią. […]
Na naszych kursach piszemy. To podstawa współpracy nauczyciela z uczniami. Pisarz jest pisarzem, jeśli pisze. Nie można nauczyć się pisania, słuchając „gadających głów”.
Nie ma żadnych ocen, stopni.
Wierzymy w rozwijający i motywujący wpływ konstruktywnej krytyki. Możesz się uczyć od nauczyciela, ale i od innych uczestników kursu. Nie ma lepszej szkoły, niż nauka na cudzych błędach. Po co masz wyważać otwarte drzwi?
[Joanna Opiat-Bojarska, źródło]
*
Relewantnym terminem dla oznaczenia pojęcia „seks oralny” trzeba uważać słowo „felacja”. Potem tego, kto pełni oralną stymulację członka nazywają „aktywny irrymant” – a recypient, będąc równoprawnym uczestnikiem kontaktu nosi nazwę „pasywny irrumant”. Ich działalność nosi nazwę „irrumacja”, lub kunnilingus (działanie językiem i wargami na wulwę). Ten proces i jest zwany felacją. Jednak biblia nic nie mówi o orogenitalnych kontaktach między mężem a żoną. W kintekście Pisma świętego są uważani jednym ciałem. Ale w pogańskich kościołach Izraela seks był osądzamy. Rozpusta także była osądzana. Takim czynem rozpusta jest akt płciowy między nie mającymi ślubu mężczyzną i kobietą. w takim przypadku oni także grzeszą przed bogiem i temu poniosą karę za swoje grzechy. Za wszystkie opisane wyżej postępowanie jest przewidziana kara w granicach przepisów biblijnych, jednak w biblii nie ma nic, co by mogło mieć stosunek konkretnie do seksu oralnego lub masturbacji.
[źródło]
*
Ta książka mówi o wirtualnych ekonomiach, digitalnej reprodukcji, wyzysku na cyfrowych rynkach pracy i wycenie pracy artystycznej.
[Piotr Marecki, źródło]
*
Anna: Udany związek to jest taki, w którym ludzie oprócz tego, że się kochają, to też lubią się. Ja jego lubię…
Marcin: Ja też ją lubię! Ale udany związek to tak naprawdę bardzo ważne rzeczy: poczucie humoru, to, że nas bawią podobne rzeczy, na przykład wczoraj oglądając dwa stand-upy amerykańskie rżeliśmy dokładnie w tym samym momencie…
Anna: I ubieramy się podobnie! Marcin się mną inspiruje
Marcin: Robimy co innego w pracy, ale jakoś podobnego w tym szeroko rozumianym świecie, więc jest o czym gadać. Ja się z tą panią nigdy nie nudzę, ona się ze mną nudzi.
[Anna i Marcin Mellerowie, źródło]
Czas spędzony na tłumaczeniu tekstu i zostawieniu ok. 1200 przypisów bibliograficznych tam, gdzie chciał autor (czyli na końcu) – dobrze spożytkowany.
Czas spędzony na przerabianiu owych 1200 przypisów końcowych na dolne, bo uparł się przy tym redaktor prowadzący przy wtórze redaktor inicjującej tytułu – bezsensownie stracony.
Mail, po kilku miesiącach, od nowej redaktor prowadzącej książki z informacją, że przerobiono przypisy dolne z powrotem na końcowe – bezcenny.
– „Tristan i Izolda to jedna z nielicznych oper, których historyczne znaczenie daleko wykracza poza dzieje śpiewanego gatunku. Arcydzieło podsumowujące półtorawiekowe perypetie harmonii tonalnej i po zęby uzbrojone w amunicję, której przejęcie na początku XX stulecia przez najambitniejszych wagnerowskich następców ośmieliło ich do proklamowania dźwiękowej anarchii.”
– A któż tę poezyję sprokurował?
– Wstydził się podpisać. Tak czy inaczej za dział literacki odpowiada w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej niejaki Marcin Fedisz, legitymujący się doświadczeniem dziennikarza modowego.
– No tak… najważniejsze są fatałaszki!
– W punkt – właśnie mijaliśmy hostessę w stroju wieczorowym, wręcz nocnym. Ale roboczym.
– Czyli w pidżamie była?
– Oj tam, w pidżamie. Nie wiedziałem, jak omownie powiedzieć, że wyglądała jak lampucera.
– Odkąd walnąłem gdzieś z rozpędu, że Krakowiaków i górali napisał Bogusław Wojciechowski, i to poszło w publikacji, staram się sprawdzać nawet najbardziej oczywiste rzeczy, zanim wypuszczę. Jak to powiedział kiedyś żartobliwie Julian Kornhauser: „Ja wiem, że Kordiana napisał Mickiewicz, ale dla porządku i tak sprawdzam”.
– Nie Julian Kornhauser, tylko Mieczysław Grydzewski. I Nie Mickiewicz Kordiana, tylko Słowacki Pana Tadeusza. I nie „dla porządku”, tylko „dla pewności”.
– No, sam widzisz.
– A co byś chciał: jest akcja, jest reakcja.
– Przydałaby się jeszcze redakcja.
– Jedna pani profesor od nas napisała książkę o kurdybanach, rzadko ruszany temat. W artykułach do przeczytania na zajęcia w przypisach cały czas odnosiła się do tej książki i pewnego razu do lektorium przyszła dziewczyna, żeby wypożyczyć książkę pani Taż.
– Wolę formy bezosobowe, ale po angielsku we wydaje mi się w artykułach okej.
– Jeden taki napisał artykuł, używając we, i się przyczepili w redakcji, bo był jedynym autorem, i kazali zmienić na I.
– Oburzające.
– Też tak uważał. Więc dopisał do autorów swojego psa.
Groziła, groziła przy okazji przedpoprzedniej książki, aż wreszcie przeszła do czynów. W redakcji ostatniego przekładu napotkałem dwa opisy wprowadzonych zmian (obok siebie):
Usunięto: jej… psa…
Usunięto: łyżeczką
– A, czyli jeszcze autoredakcja przed tobą? Nie zazdroszczę. Ale widać koniec, jeśli nie światełko, to definitywnie przynajmniej widać tunel.
– Prosiak. I w dodatku statysta. Ale i tak cię kocham na swój sposób.
– Nie jest to sposób łatwy, ale i vice versa, więc się nie czepiam. No bo wiesz. Mnie statystowanie już potężnie zmęczyło. Chciałbym się załapać na jakiś epizod.
– To znaczy?
– Och, znaczy, znaczy.
– Drga mi powieka. Magnez wezmę.
– To przez kawę, wypłukuje magnez.
– No, kawa i stres wypłukują alkohol.
– Alkohol?
– Alkohol wypłukuje magnez.
– Powiedziałeś, że stres wypłukuje alkohol.
– No to trzeba uzupełniać.
[…] W oparciu o to, co sam widziałem i podsłuchałem, poważę się stwierdzić, że znaczna część współczesnej literatury polskiej stanowi pomnik nieznanego redaktora. Są to rzeczy cięte, rżnięte, szczypane i dęte, czyli dopisywane cudzą ręką. Tasowane, nicowane i szmirglowane do glancu. Bez tego nie nadawałyby się do lektury.
[…] To właśnie redaktorzy zasilają przeceny. Stosowna doza pracy osób trzecich i czwartych doprowadzi do stanu czytelności każdy gniot. […] Tacy jak ja – rzekłem – potrafią, i to za tanie pieniądze, zrobić książkę z byle czego. Tylko że krzywdzi to pisarzy po ambitnym debiucie, którzy w pięć lat później degradują się do roli wytwórców corocznej chały. […]
——————————————-
Interesujący felieton Jana Gondowicza w całości do przeczytania tutaj.
– Tłumaczka poprzednich części zrobiła z Tary samicę, a to jest samiec. No to powtórzyliśmy tego samca w III tomie. A jak w V tomie spłodzi dzieci z jakąś suką, to nie wiem, co zrobimy.
– Usunie się.
W pisaniu czy tłumaczeniu typowych dialogów trudno uniknąć stosowania czasownika pytać, kto by zresztą chciał go unikać. Zatem nie unikam i używam. Na przykład jak w zdaniu:
Jak się czujesz? – pyta Rebeka.
Ilekroć użyję tego czasownika w tej właśnie formie, word sumiennie podkreśla go na zielono i wyświetla następujące pouczenie:
wskazany wyraz jest uznawany za wulgarny.
Mrówkodzik i mmch piszą jakiś artykuł na temat New Polish Science Curriculum. Mmm zadaje mrówkodzikowi jakieś niedyskretne pytanie, które ten zbywa:
Mrówk: This issue is not present in our curriculum.
Mmm: This issue is perfect. Present perfect.