Archives for posts with tag: restauracja

– Trzeba im przyznać, że menu dali całkiem, całkiem i to z wyraźną nutą kuchni niemiecko-austriackiej.

– Dobrze, że grali dziś Mahlera, a nie Szostakowicza. Tak to by była tylko wódka i kawior…

– A gdyby grali Chopina? Może coś takiego, co kiedyś widziałem w gazecie – była to bardzo wyrafinowana potrawa z jakiejś snobistycznej restauracji (Tamka?), ponoć inspirowana preferencjami Chopina. Coś tam polanego musem z zielonych szparagów, co wyglądało jak odkrztuszona spieniona gruźlicza flegma.

 

 

stylu

– O, jak przystawiliśmy twój stolik do naszego, to nam się przestał chwiać.

– Niejeden trójkąt zadziałał w ten sposób…

 

 

– Znalazłem w toalecie portfel damski.

– I co?

– Powiedziałem kelnerkom.

– A zajrzałeś do środka…?

– Zajrzałem…

– I co tam było.

– Pieniądze.

– Dużo?

– Średnio, no ale trochę było.

– Ukradłeś?

– No co ty.

– E, do dupy. To po co zaglądałeś?

– Bo myślałem, że to kosmetyczka…

– I co chciałeś tam znaleźć?!

– Chciałem tylko zobaczyć, co ona tam ma…

– Obłędny ten kelner. Wygląda jak blond mrówkojad. Ale niepokoi mnie to, że rzucił coś do mnie o muezzinie.

– Nie, on tylko powiedział buona sera w dialekcie neapolitańskim.

– Mąż koleżanki z pracy jest znanym sportowcem. Podchodzi kiedyś do nich w restauracji jakiś typ i prosi o autograf. Sportowiec mówi, że chętnie, ale nie ma papieru, a na serwetce to będzie brzydko wyglądało. Na co fan rozpromieniony uspokaja: „Nie ma problemu, ja to sobie później na czysto przepiszę”!

Śniło mi się, że byłem w restauracji z Dorotką, Rabbiem i Magdą Gessler. Ta ostatnia czepiała się kelnerki („Pani skwaśniała i śmierdzi!”), krytykowała potrawy (słusznie, bo sosy zawierały za dużo mąki) i perorowała na temat literatury współczesnej. Ja uparłem się, że muszę zjeść grzyby, więc wcinałem sałatkę z tartej marchewki i surowych kurek. W którymś momencie poszedłem do łazienki i przy okazji z kuchni restauracyjnej zwinąłem jajko na twardo, które następnie zjadłem wraz ze skorupką. Magda Gessler nalegała, że muszę za nie dopłacić trzy złote.

Obudziłem się z lekką niestrawnością.

%d blogerów lubi to: