– Marek Aureliusz to był cesarz-filozof. Też trochę mordował i podbijał, ale nie robił tego wyłącznie dla przyjemności, tylko ze stoickim spokojem.
– Po prostu wyręczał swoje ofiary w rozumieniu tego, że muszą umrzeć.
– Marek Aureliusz to był cesarz-filozof. Też trochę mordował i podbijał, ale nie robił tego wyłącznie dla przyjemności, tylko ze stoickim spokojem.
– Po prostu wyręczał swoje ofiary w rozumieniu tego, że muszą umrzeć.
– Nad wodą widać tylko sałatę, kapustę tych glonów, a nie da się powiedzieć, co jest pod spodem, bez zanurzania się.
– A jak się zanurzyć, to to, co pod wodą, okazuje się całkiem proste?
– Często tak, ale za to nie do opisania językiem, którego używamy do opisywania tego, co jest nad wodą.
– Bo pod wodą jest tak, jakby – na przykład – wyłączyć światło.
– Tak, to by dużo zmieniało.
– Ale nie dla niewidomego.
*
Jovanka Krajstová ujawnia:
Ja myślałem, że są muZŁUmanie, i że ma to coś wspólnego ze złem, manią i mu.
Oraz, że szpinak rośnie w morzu, a jak nie, to na polach zalanych słoną wodą, i że ma dużo wspólnego z algami.
A jajka są produktem starych, pomarszczonych, siedzących w kucki Koreanek.
[wychowywał się częściowo w Korei, Południowej, oczywiście]
*
Przypomniało mi się, że Mmm był w dzieciństwie przekonany, że lesbijki to lizbijki, a nazywają się tak, bo się liżą i biją (co nie bywa znów wcale takie dalekie od prawdy).
*
A na deser doniesienie Tajnego D.:
Z dziecięzyczeń: moja babcia od strony ojca, kiedy dzieci pytały ją, kiedy coś się wreszcie stanie/skończy/zacznie, odpowiadała: „Gdy przyjdzie czas i pora”. Mój ojciec sądził, że chodzi o jakiegoś Ipora i jego czas.
I jeszcze do pieśni kościelnych (zanotowane chyba przez ks. Twardowskiego): baby śpiewały nie „O, Panno czysta i niepokalana”, a „O panno cysta ino po kolana”.
A zatem kolejna dawka mniemań dziecięcych i nie tylko, doniesionych przez łaskawych czytelników mrówkodzika (także w komentarzach, z których niniejszym ekstrahuję). W dwóch porcjach, bo nie lubię długich wpisów.
*
Futurosioł pisze:
Mój kolega ze studiów jako dziecko zawsze zastanawiał się, co to za plemię „Winnisi”: „Niemało cierpiał niemało, żeśmy byli Winnisami.”
*
Ag dorzuciła:
Rodzinna legenda głosi, że jako całkiem małe dziecię dumnie paradowałam po korytarzu w akademiku (tam mieszkałam z rodzicami), śpiewając: „Pała na wysokości”.
Poza tym przez całe dzieciństwo byłam przekonana, że Bozia to żona Boga, która wchodzi w skład Trójcy (Bóg, Bozia i Dzieciątko Jezus – logiczne, nie?).
A dzieci chrzci się dlatego, że są niegrzeczne. To taka kara. Skąd ten wniosek? Mój młodszy starszy brat był potwornym łobuzem, nie znosiłam go. Aż pewnego dnia został ochrzczony – musieliśmy długo stać w kościele, było nudno i zimno, a on się darł wniebogłosy. Pomyślałam wtedy, że to musi strasznie boleć i później starałam się być bardzo grzeczna, żeby tylko nie zostać ochrzczoną. Nie wiedziałam, że to już się stało dawno temu.
Dzieci miewają przekonania. Te czasem biorą się z ich własnej inwencji lub (dys)interpretacji, a czasem ktoś im coś błędnie podrzuci, niechcący czy dla żartu.
*
Znajoma wierzyła na przykład latami w to, że ksiądz i lekarz nigdy nie umierają.
*
Kiedyś, jako dość małe dziecko przekomarzała się z nieco starszym kuzynem.
Ona: Gdzie jest kuchnia?
On: W domu.
Ona: A gdzie jest dom?
On: W Wołominie.
Ona: A gdzie jest Wołomin?
On: W Polsce.
Ona: A Polska?
On: W Europie.
Ona: A Europa?
On: Na Ziemi.
Ona: A co to jest Ziemia?
On: Taka wielka kula.
Ona: A gdzie jest ta kula?
On: W kręgielni!
Były to lata siedemdziesiąte, może osiemdziesiąte. Kręgielni w Polsce nie bywało. I ona tak do wczesnej dorosłości miała przekonanie, że Ziemia to kula w jakiejś tajemniczej kręgielni.
*
Jej mąż za to jako dziecko był przekonany, że ognia nie da się zgasić wrzątkiem.
*
Agathé zaś, słuchając piosenki zimowej Dzieci stawiają bałwana, dorośli stawiają kołnierze, wyobrażała sobie dzieci lepiące ze śniegu bałwana, a dorosłych – lepiących ze śniegu kołnierz.