Archives for posts with tag: ryba

– „Kogos normalnego do pogadania a potem się okaże co bd dalej niczego nie wykluczam nie spelniam fetyszy” A ja spełniam fetysze… i dwa życzenia. Trzecie wykorzystałem sam.

– Spodziewam się, że wykorzystałeś je brutalnie i bez litości!

– Jeszcze nie. Dzwoniłem na infolinię „zlotarybka.zyczenia.com” i dowiedziałem się, że ma status: w realizacji.

– Ta strona nie chce wejść. W sumie czy powinno mnie to dziwić?

– Nie, nie powinno. Bo to strona rzucona na rybkę.

– A rybka – jak wiadomo – lubi pływać. Co znów przybliża nas ku tematyce randek i piąteczku. 

 

– Dzisiaj napisałem do niego z pytanie, czy wziął filety.

– Filety?

– Filety na koncert.

– No, myślę, że można starym zwyczajem mafiosów podrzucić jakiemuś złemu dyrygentowi rybę w gazecie…

 

a

– I co dalej robisz?

– Och, nie wiem!!! Czy efektownie się żachnąłem?

– Bardzo.

– Ciekawe swoją drogą, czy „żachnąć się” jest związane z żachwą. Ona się w sumie tak miota, żacha. Jak myślisz?

– A co to jest żachwa?

– Zgaduj!

– Jakaś grupa ludzi? Coś jak żacy? Dziatwa? Ciżba? Taka grupa ludzi rozpaczająca nad czymś.

– Bo się żacha?

– No, no!

– Nie-e.

– Hm, to może jakieś urządzenie? Część urządzenia? Kolejny sworzeń albo brzechwa?

– To żyje.

– Zwierzątko? No to koniec, przed upływem godziny stąd nie wyjdziemy.

– Zgaduj.

– Raczej mi się nie kojarzy z oborą, stajnią, nic hodowlanego.

– Nie.

– Dzikie zwierzę?

– Tak.

– Leśne?

– Podmorskie.

– Jakiś jeden z tych rodzajów kiełbików?

– O! A co to kiełbiki?

– Coś takiego jak żachwa.

– Nie, nie jest to ryba. Popatrz, narysuję ci.

– Kurka.

– Ko, ko?

– Nie „ko, ko”, tylko kurka grzyb. Wygląda jak kurka.

– Bo nie umiem rysować. To jest taki koralowiec niby…

– Koralowe grzyby!

– Coś jakby jamochłon, znaczy.

– Znam jamochłony!

– One…

– Wywija ramiony*!

– W tej bibliotece oprócz Śledzia wszyscy są z wykształcenia…

– Jakiego śledzia? Ktoś tam się nazywa Śledź?

– Nie, tak na nią mówimy, bo ma taką minę. I śmierdzi. Jest też Walkiria.

– Czemu Walkiria?

– Jakbyś ją zobaczył, to nie miałbyś wątpliwości czemu. Jak przechodziła przez bibliotekę, to się szyby trzęsły.

– Nasz żółw, oczywiście, nie siedziałby w żadnym terrarium, tylko chodził wolno po mieszkaniu.

– No jasne! A czy żółwie to brudzą?

– Niespecjalnie. To znaczy, wiadomo, wypróżniają się, ale one mają prosty przewód pokarmowy. Załatwiają się najczęściej jakoś przy lub tuż po jedzeniu, więc można zaraz sprzątnąć.

– Czyli będzie brudno tylko przy misce.

– Przy misce?! Wyobrażasz sobie żółwia jedzącego z miski? Psiej może!

– Oj tam, z miseczki małej, z talerzyka.

– Z podłogi po prostu.

– A co taki żółw właściwie je?

– No właśnie, co…?

– Nie wiem… Roszponkę, ziemniaczka gotowanego, rybę na parze…

– Aleś wymyślił! Solę w mleku, wiesz, i ragoût z królika na dokładkę. Je głównie zieleninę, tartą jarzynę, czasem trochę twarogu, jajko na twardo. Truskawkę.

– Truskawkę!

– To się nie ma co śmiać. Po konsumpcji truskawek żółw wygląda, jakby go coś próbowało zabić albo jakby on coś zabił. Ma głowę i pół skorupy oblepione czerwonymi skrzepami.

– To trzeba myć. A co taki żółw lubi robić?

– Kąpiele też. Ale głównie to wspinać się i zagrzebywać. Na przykład w tkaninach.

– Wspinać? Ojoj, a co, jak wespnie się wysoko i spadnie?

– A na co miałby się wspiąć?

– Nie wiem, na kredens?

– A, no jasne. Na kredens.

– Nie no, przecież one są wytrzymałe. Nic sobie nie zrobi.

– Na pudełko wlezie co najwyżej, na siatkę z zakupami, na przedłużacz się wdrapie.

– Ale taki żółw nie niszczy za bardzo, nie? Nie przegryza kabli? Nie żre butów?

– No, teoretycznie może nasikać do butów.

– To gdzie będziemy je trzymać?

– Może w szafce?

– Och, wspaniale! Masz jakąś szafkę na buty, o której nie wiem?

 

 

– Ty byś się w takiej robocie czuł jak ryba w wodzie! Ryba z brodą w wodzie.

– Brodawka wodna.

– Tak by się nazywała ta rybka?

– Nie. „Brodawkawodna małpa coś tam peel” to byłby mój służbowy mejl.

– Kryptociota?

– Nie wiadomo, on się chyba nie puszcza.

– Ale co, woli z kakaowca czy z kutra rybnego podjadać?

– Skoro fajki leżą tu, to co one tam robią na dworze?

– Stoją. Może robią sobie gelati.

– Lody sobie robią?

– Paluszki rybne raczej.

– Jak to?

– Palcówka na mrozie.

– Oj, ja z innej strony mówię.

– Z innej strony też można.

– Ale ja tak naturalnie!

– No naturalnie, każdy to ma.

– No ale geje?

– Geje mają to nawet bardziej.

– Dziękuję bardzo, alergii mi już wystarczy.

– A na co jeszcze masz?

– Na łososia.

– Na łososia? Nigdy o takiej nie słyszałem.

– Mam na wszystkie ryby, ale tylko łososia lubię.

Jaka posługa, taki rap.

[tnv24, na pasku, o ks. J. Bartczaku]

*

Śnięte ryby w raszyńskim stawie. Szukają przyczyny

[nagłówek prasowy, alert24]

*

Pan Prezes Millewski miał prawo rozmawiać…

[Antoni Górski, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa o sędzi Milewskim; od dzisiaj znany jako Geminator; nosówki wymawia synchronicznie, czyli jak przedwojenna hrabina, z francuska; jednak najładniej brzmią w jego ustach słowa: jeżely, wypowiadajo oraz standarty]

*

We’re not alone in the Universe.

Nie jesteśmy w kosmosie.

[tłumaczenie z tvn24 czegoś na temat Marsa]

*

… Tak trochę po staropolsku. Kojarzy mi się to, nie wiem, z… Lech, Czech i Prus.

[Paweł Małaszyński tutaj o nietypowych imionach; warto się przyjrzeć zachowaniu Małaszyńskiego; widywałem takie w klubach u co poniektórych]

*

Niezbyt budujące sceny jak na ekshumację.

[Andrzej Morozowski w tvn24]

%d blogerów lubi to: