– A ty dzisiaj sam?
– Jak widać.
– Taki słomiany.
– No. I mogę kogoś tą słomą wypchać.
– A ty dzisiaj sam?
– Jak widać.
– Taki słomiany.
– No. I mogę kogoś tą słomą wypchać.
– A w ten weekend jestem słomiany!
– O, toć korzystaj!
– Rzecz w tym, że to bez różnicy. Mam raczej uczucie czegoś takiego nietypowego, nocy świętojańskiej. Bo bardzo rzadko się zdarza, że jestem sam u siebie w domu. Gdy jestem sam gdzie indziej, nie czuję się dziwnie. To właśnie własny dom najszybciej zaczyna dziwić, kiedy się w nim coś zmienia.
– A to tak. Nieswojość. Swego czasu wyprowadzała mnie z równowagi tak mocno, że kiedy mój facet był w podróży służbowej, zapraszałem przyjaciółkę na wspólny weekend, żeby tylko oszczędzić sobie osamotnienia. Przy czym chodziło nie tyle o samotność, co o zmianę właśnie; swego rodzaju nieswojość.
– A ja smakuję ją z pełną świadomością tego, że to test. Jak mi z tym bywa, jak mi z tym jest.
– A Ty? Syndrom słomianego wdowca?
– Skądże! Kroczę drogą cnoty!
– Ta, chyba z „e” zamiast „ę”…