– Ta aria nazywa się „Du bist der Lenz”.
– Uczyłem się niemieckiego i znam pierwsze trzy słowa.
– W sensie?
– Du. Bist. Der.
– Ta aria nazywa się „Du bist der Lenz”.
– Uczyłem się niemieckiego i znam pierwsze trzy słowa.
– W sensie?
– Du. Bist. Der.
How strange their ends,
And yet how glorious,
Where each contends,
To fall victorious,
Where virtue its own innocence denies,
And for the vanquish’d the glad victor dies!
For Sion lamentation make
With words that weep
and tears that speak.
– Wiesz, jak się tam idzie?
– Znając tutejsze zwyczaje nazewnicze, to gdzieś na via Piazza między Villa Palazzo a Castel Giardino jest jakiś Hotel Albergo, pod którym znajduje się Ristorante Trattoria…
– A ten gdzie polazł?
– Odbywa swoje tour de France.
– Chyba raczej tour de franca.
*
– Jestem szczery.
– Jesteś zakłamany jak słowo daję.
*
– I jak ci się podobał koncert?
– Nie mam wyrazów uznania.
– I skończyłam na dnie.
– Co to znaczy być na dnie?
– Mówić co innego, niż się robi.
[Stanisława Celińska w rozmowie z Krzysztofem Kwiatkowskim, „Wprost” 24/2014]
– Nie ustalaliśmy chyba żadnego bezpiecznego słowa albo on zapomniał, jak ono brzmiało, i zaczął w którymś momencie wołać: „Safe word! Safe word!”.
– Co to jest za słowo?
– Jakie słowo?
– To, co powiedziałeś.
– To jest takie słowo, które każdorazowo nazywa proces konieczny do poznania jego definicji.
– Miło cię spotkać.
– Ciebie też. I ciebie.
– Będziemy się dzisiaj całować?
– To może ja się ulotnię. Czy nie.
– Brak mi słów.
– Brak ci słów? Lepiej teraz coś powiedz, a zaniemówienie zostaw sobie na potem.
– Sypiałem kiedyś z jednym typem za seks.
– Za seks?!
– Weź mnie nie łup za słowa.
– Ja bym to zrobił.
– Za myśli się nie płaci.
– Ale za słowa czasem tak.
Powiedział półżartem, pod nosem, w przestrzeń, nie bezpośrednio do mnie, że to jest złe. Po części odruchowo zapytałem dlaczego, ale wiedziałem doskonale, czyli z najpełniejszym możliwym poczuciem niedoskonałości, że ma rację. Pewnie dla niego złe z innych niż dla mnie powodów, ale tak czy inaczej złe. Zapytany o znaczenie swoich słów, odpowiedział nieco zbyt pospiesznie, że nie miał nic złego na myśli, i że to dobre. Mówił to najpewniej szczerze, ale nie mówił prawdy, bo prawda leżała poza naszymi intencjami; nie od nich rdzeń tej konkretnej prawdy zależał, zależy.
– Odpowiednie dać rzeczy słowo, tak aby słowa trafiły pod strzechy.