– Riposta Kaczyńskiego w sprawie sondażu dla TVN [odnotowującego 12-procentowy spadek notowań PiS-u]: „Z szacunkiem odnosimy się do badań. Dlatego jesteśmy pełni optymizmu.”
– Jest w tym logika. W końcu mowa o ludziach, którzy za najbardziej optymistyczny moment w dziejach ludzkości uważają torturowanie i ukrzyżowanie pewnego człowieka, a za ideał matki kobietę, która się temu przyglądała… A wśród największych dokonań własnego narodu wymieniają przegrane krwawe powstania.
– Włosi mają chyba najgłupszy skrót świata, godny chińskiego uproszczonego, w którym niektóre tzw. uproszczone znaki mają więcej kresek niż pierwotne, nieuproszczone.
– Lepszy niż hiszpańskie „Sra” na określenie pani?
– Nie tak ujmujący, ale równie zabawny. Skrót ten to: „dott.ssa”, czyli dottoressa. Wycinasz ze środka 3 znaki („ore”), ale wstawiasz kropkę, więc w sumie zaoszczędzasz 2 znaki na 10.
– Bardzo włoska ekonomika.
– Jak możesz! To przecież są spadkobiercy starożytnych Rzymian!
– Otóż to. Nie należy mylić wytwórców ze spadkobiercami. Mało to się razy zdarzyło, że progenitura totalnie roztrwoniła kapitał przodków?
– Wyobraź sobie taki utwór, w którym cały czas spadałaby odrobinę intonacja i to byłoby bardzo symboliczne. Tylko musiałaby spadać regularnie o bardzo nieznaczne wysokości. Trzeba by to było jakoś zaznaczyć, tylko nie wiem jak…
– A po cholerę to zaznaczać. Napisz po prostu parę taktów a cappella i daj do zaśpiewania chórowi Filharmonii Narodowej.
-…I opowiadał mi o takim chłopaku, który wszedł w relację z jakimś profesorem bardziej taką mentor-uczeń, o ile dobrze pamiętam. Profesor umarł i zostawił testament, na którego odczytanie została zaproszona miejscowa profesura oraz rzeczony młodzieniec. I wyobraź sobie, że wszystko – w tym liczącą dziesięć tysięcy tomów bibliotekę – otrzymał chłopak, a jaśnie panowie profesorowie obeszli się smakiem. Skubaniec kazał ich zaprosić tylko po to, żeby się dowiedzieli, że nic nie dostaną!
– Miał poczucie humoru.
– A kto po nas odziedziczy nasze bezcenne zbiory, jak umrzemy leciwie?
– No nie wiem.
– Myślisz, że znajdziemy sobie chłopca na starość?
– A na co mi chłopiec na starość! Bardziej by się przydał profesor na młodość.
Skarżyła mi się wujenka, że gdy kocha wuj, to męka.
Zadręczały ją te szały i brewerie.
Za to radość niepomierną niosła jej wuja niewierność,
Bo jej całą zawdzięczała biżuterię.
Hop, hop, hejże ha! Całą biżuterię.
Złotą broszę za tę Olę, co z nią młócił wuj w stodole.
Bransoletę za konkietę madame Lili.
A ten pierścień ze szmaragdem to wuj wujnie dał za Magdę,
Gdy go w życie z nią o świcie wykosili.
Hop, hop, hejże ha! W życie wykosili.
Cud pektorał wuj na święta kupił wujnie za bliźnięta,
Co je wzięła z nim poczęła panna Zocha.
Krzyżyk z kości i emalii – za tę praczkę, co do balii
Głową wpadła, gdy ją z nagła wuj pokochał.
Hop, hop, hejże ha! Z nagła wuj pokochał.
Wachlarz z pereł i szyldkretu – za szantezę z kabaretu.
A egretkę za subretkę Teklę Pośpiech.
Brylantową aureolę dał wuj wujnie za pacholę,
Gdy zabronił mu kanonik kobiet w poście.
Hop, hop, hejże ha! Ksiądz kanonik w poście.
Aż szafując zdrowiem bujnem wuj odumarł Hanię – wujnę.
Pewnej doby wpadł w choroby na ostatek.
A gdy zapalała świéce, to wuj jeszcze – siostrzenicę…
Po czym – Haniu – szepnął – za nią to już spadek.
Hop, hop, hejże ha! Wieczny odpoczynek.