– Nadchodzi jesień, więc ludzie piją na potęgę, bo boją się, że nie przeżyją zimy.
– A wiosną piją z radości, że jednak przeżyli.
– Zimą z kolei piją, żeby przeżyć.
– Co innego latem. Wtedy piją na luzie, żeby sobie pożyć.
– Nadchodzi jesień, więc ludzie piją na potęgę, bo boją się, że nie przeżyją zimy.
– A wiosną piją z radości, że jednak przeżyli.
– Zimą z kolei piją, żeby przeżyć.
– Co innego latem. Wtedy piją na luzie, żeby sobie pożyć.
– Chiński znak na „dziękuję” (謝) odczytany dosłownie to jakby „strzelać (射) słowem (言)”.
– W tył głowy?
– Tak, to jest taka wdzięczność ukryta, ale głęboka i przenikająca.
– A co tam ma ten zegar?
– Wskaźniki: temperatury i wilgotności.
– A tam na górze co ma? Jakiś trzeci wskaźnik?
– A wiesz, że nie wiem. Sprawdzę… Eee, to tylko napis. Esperanza.
Una vecchia bretone
Con un cappello e un ombrello di carta di riso e canna di bambù
Capitani coraggiosi
Furbi contrabbandieri macedoni
Gesuiti euclidei
Vestiti come dei bonzi per entrare a corte degli imperatori
Della dinastia dei Ming
Cerco un centro di gravità permanente
Che non mi faccia mai cambiare idea sulle cose sulla gente
Avrei bisogno di
Cerco un centro di gravità permanente
Che non mi faccia mai cambiare idea sulle cose sulla gente
Over and over again
Per le strade di Pechino
erano giorni di maggio tra noi si scherzava a raccogliere ortiche
Non sopporto i cori russi
La musica finto rock la new wave italiana il free jazz punk inglese
Neanche la nera africana
Cerco un centro di gravità permanente…
*
Stara Bretonka w kapeluszu
z parasolką z papieru ryżowego i z bambusu
Odważni kapitanowie
I przebiegli szmuglerzy z Macedonii
Euklidejscy jezuici
Ubrani jak mnisi buddyjscy zmierzający
Na dwór cesarzy z dynastii Ming
Stałego środka ciężkości wciąż szukam
By nie zmieniać już zdania o rzeczach i ludziach
Jego potrzeba mi
Stałego środka ciężkości wciąż szukam
By nie zmieniać już zdania o rzeczach i ludziach
Over and over again
Na ulicach Pekinu nastały majowe dni
Dla żartu zbieraliśmy sobie pokrzywy
Nie znoszę rosyjskich chorów
Podróby rocka włoskiej nowej fali free jazzu i punku z Anglii
I czarnych dźwięków z Afryki
Stałego środka ciężkości wciąż szukam…
[tłum. mrówkodzik]
– Tak trudno pokochać ludzi.
– Pokonać, niestety, też.
– Jak trwoga, to wiadomo.
– Nic dziwnego. W końcu zbawienie i zwabienie są z tych samych cząstek.
– Jest jeszcze jeden anagram, fonetyczny.
– Jaki?
– Zjebanie.
– Chce ci się tak ciągle pracować? Odpocząłbyś sobie.
– Jakbym miał z kim, tobym odpoczywał, a tak to mi się nie chce.
– Pierwsi chętni do współpracy z prawicową reżimową gazetką literacką okazali się najzagorzalsi lewacy.
– I jak oni to tłumaczą?
– Och, to bardzo proste. Wszystkiemu winni są liberałowie!
– Do you like your lithe?
– My what?
– Your lithe.
– My lies?
– No, your lithe.
– Oh, you mean life!
– Yeth. I tend to lithp when I’m drunk.
– Funny it’s enough to get drunk to make life and lies become the same…
– Varietatis avidus magis quam virtutis.
– Dobrze rozumiem, że szwedzka akademia, która w zeszłym roku dostała histerii ex ante i per procura w związku z domniemanymi zarzutami męża jurorki, w tym roku dała nagrodę negacjoniście gwałtów stuprocentowo pewnych i potwornych zbrodni znanych całemu światu?
– Może po prostu król Karol Gustaw, który będąc w związku małżeńskim namiętnie korzystał z wdzięków wielu pań, w tym La Camilli (znanej jako ukrzyżowana cycmaszyna megawara), ma ochotę napić się z kumplem, co to uważa, że baby same sie proszo, bo sie wyzywajonco ubierajo? Na pewno będą mieli wiele wspólnych tematów!
– I co, pochłonęła to tiramisù?
– Powiedziałbym raczej, że tiramigiù.
– A z czym to się je?
– Przełyka się ze wstydem, bo każda porcja to o jedną za dużo.
– Wiesz, jak wyglądała ta jego żona, co właśnie zmarła?
– Pojęcia nie mam. Wpiszę w Google grafika.
– I co?
– Nadal nie wiem. Wyskakują tylko jego zdjęcia z kochanką…
– …ce do domu.
– Powiedziałeś: „ja chcę do domu”, czy „nie chcę do domu”?
– W sumie mogą być oba.
– Obaj?
– Nie, jeden wystarczysz.
– Im dalej w las, tym więcej drzew…
– W tym wypadku raczej: im dalej wlazł, tym więcej grzech.
– O której wstajesz?
– Jutro.