Archives for posts with tag: Starsi Panowie

– „Kiedy kruka ujrzałam wśród liści z drugim, który podobnej był płci.”

 

 

 

od 2’09”

Skarżyła mi się wujenka, że gdy kocha wuj, to męka.
Zadręczały ją te szały i brewerie.
Za to radość niepomierną niosła jej wuja niewierność,
Bo jej całą zawdzięczała biżuterię.
Hop, hop, hejże ha! Całą biżuterię.

Złotą broszę za tę Olę, co z nią młócił wuj w stodole.
Bransoletę za konkietę madame Lili.
A ten pierścień ze szmaragdem to wuj wujnie dał za Magdę,
Gdy go w życie z nią o świcie wykosili.
Hop, hop, hejże ha! W życie wykosili.

Cud pektorał wuj na święta kupił wujnie za bliźnięta,
Co je wzięła z nim poczęła panna Zocha.
Krzyżyk z kości i emalii – za tę praczkę, co do balii
Głową wpadła, gdy ją z nagła wuj pokochał.
Hop, hop, hejże ha! Z nagła wuj pokochał.

Wachlarz z pereł i szyldkretu – za szantezę z kabaretu.
A egretkę za subretkę Teklę Pośpiech.
Brylantową aureolę dał wuj wujnie za pacholę,
Gdy zabronił mu kanonik kobiet w poście.
Hop, hop, hejże ha! Ksiądz kanonik w poście.

Aż szafując zdrowiem bujnem wuj odumarł Hanię – wujnę.
Pewnej doby wpadł w choroby na ostatek.
A gdy zapalała świéce, to wuj jeszcze – siostrzenicę…
Po czym – Haniu – szepnął – za nią to już spadek.
Hop, hop, hejże ha! Wieczny odpoczynek.

Trzy ballady Wasowskiego i Przybory zaśpiewane przez nieodżałowaną Irenę Kwiatkowską.

Pierwsza, Ballada jarzynowa, cechuje się szczególnym dramatyzmem i zaskakującą fabułą, wspartą plastyczną, niemal namacalną i wonną narracją.

 

Druga, Ballada o doktorze Praszczadku, opowiada o podwójnie złamanym sercu i i reinkarnacji. Lubiłem ją był śpiewać, akompaniując sobie samemu na fortepianie (co prawie nigdy mi się nie zdarzało). [nie jest to, niestety wykonanie z Kabaretu, tylko jakieś inne, może albumowe, a może recitalowe, sądząc po – zamierzenie z pewnością – kontrowersyjnym stroju fortepianu]

 

Trzecia, Ballada o księstwie Zaścianko należy do szczytowych osiągnięć konstrukcyjnych, tekstowych i interpretacyjnych największego duetu tekściarz-kompozytor w tercecie z Muzą Gałczyńskiego.

 

Pierwsze zdanie tej ballady w interpretacji Kwiatkowskiej to istne arcydziełko – niezwykłe połączenie śpiewu i melorecytacji (jedno przechodzi nagle w drugie). Jest tego jeszcze sporo w tej balladzie. Przywodzi to może trochę na myśl trochę Bergowski Sprachgesang.

%d blogerów lubi to: