– Jak tam?
– No. A u ciebie?
– Dobrze. Ale jak u ciebie?
– Dobrze.
– Wszystko tak samo?
– Od pewnego czasu tak. W tym wieku tak bywa.
– Podeszłym?
– Tak, bo mi podeszło.
– Jak tam?
– No. A u ciebie?
– Dobrze. Ale jak u ciebie?
– Dobrze.
– Wszystko tak samo?
– Od pewnego czasu tak. W tym wieku tak bywa.
– Podeszłym?
– Tak, bo mi podeszło.
Niezobowiązujący styl Łukasza sprawia, że dobrze i modnie wygląda. Styl Tatiany może nie jest oryginalny, ale bardzo do niej pasuje. Asia bardzo świadomie buduje swój image. Jednocześnie zachowuje sporo uroku osobistego.
[Confassion, „Nasze miasto”, 25.06.2015]
*
Od dziecka ciągle maluję sobie w głowie kreatywne i magiczne światy. W tych zaskakujących rzeczywistościach wszystko, co aktualnie jest trudne i niemożliwe, staje się łatwe i osiągalne. W tych światach umiem rzeczy, jakich nie potrafię w tej chwili. Mówię do ludzi, których nawet nie znam, przyjmuję nagrody, na jakie jeszcze nie zasłużyłem i nawet najbardziej nieprawdopodobne wydarzenia wydają się być tak oczywiste, że stają się jedynym wyborem. Po prostu z czasem przestaję odróżniać przyszłość od teraźniejszości. […]
Mateusz Grzesiak to utalentowany coach i trener, ukierunkowany głębokimi zasadami moralnymi. Najbardziej cenię w nim chęć udostępnienia inteligencji emocjonalnej i mindfulness wszystkim na świecie.
[źródło]
*
Tristan i Izolda to jedna z nielicznych oper, których historyczne znaczenie daleko wykracza poza dzieje śpiewanego gatunku. Arcydzieło podsumowujące półtorawiekowe perypetie harmonii tonalnej i po zęby uzbrojone w amunicję, której przejęcie na początku XX stulecia przez najambitniejszych wagnerowskich następców ośmieliło ich do proklamowania dźwiękowej anarchii.
[TW-ON, źródło]
*
Instytut Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania
[IGiPZ, źródło]
*
W obecnych realiach największy potencjał, by w większym stopniu zwrócić uwagę na kształtowanie męskości, tkwi w lekcjach wuefu.
[Krzysztof Bacławski, źródło]
*
Mają od trzydziestu do dziewięćdziesięciu lat. Niektóre z nich wyznają aminizm, druidyzm lub rodzimowierstwo słowiańskie. Na Podlasiu nazywa się je szeptuchami. W innych regionach to uzdrowicielki, wizjonerki, wiedźmy, artystki.
[Karolina Słowik, źródło]
Odzywam się do dawno nie widzianego znajomego, znajomego sprzed lat, który jest moim imiennikiem. A którego darzyłem był feblikiem. Był mi beczką soli w oku, belką pod paznokciem.
– Heh, wiesz, że jak się mnie wpisze w grafikę gugla, to wyskakujesz tuż obok mnie?
Na co on odpisuje:
– No więc mi nie wyszło.
Tylko tyle.
Miałem w podstawówce koleżankę. Mieszkała w imponującym jak na moje pojęcie o luksusie domu o dość niesiermiężnej jak na początek lat dziewiędziesiątych architekturze i z licznymi udogodnieniami. Nasi rodzice się nie przyjaźnili, nam jednak różnica, toutes proportions gardées, klasowa (moi rodzice wykształceni, lecz nieopływający, jej rodzice kasiaści i bez wykształcenia) nie wadziła ani na jotę naszej klasowej przyjaźni. Jej ojciec był z zawodu zarabiaczem, a matka leżała i pachniała.
Kiedyś moja matka znalazła w czasopiśmie ilustrowanym „Sukces”wywiad z matką tej mojej koleżanki , która wystąpiła w nim w charakterze kobiety szczęśliwej dostarczającej recepty na szczęście. Zapytana o tajemnicę swojego sukcesu, matka mojej koleżanki powiedziała:
– Trzeba siebie lubić.
Co wybito czcionką powiększoną i pogrubioną.