Archives for posts with tag: sylwester

Rozmowa przy choince

Co ciekawego na świecie? – Zima wciąż trwa. –
Zima wciąż trwa, tak powiadasz? – Tak właśnie powiadam.
Przecież co rano ostrożnie przechodzę po śladach,
Pod twoim domem, gdy z tobą pogrąża się w snach.

A więc co wkrótce nas czeka? – Styczeń tuż-tuż. –
Styczeń, naprawdę tak sądzisz? – Tak właśnie sądzę.
Przecież od dawna na pamięć znam tę białą książkę,
Ten elementarz śniegowych zamieci i burz.

A potem? Co dalej będzie? – I kwiecień, i maj. –
Kwiecień i maj? Jesteś pewien? – Zupełnie pewien.
Przecież niedawno słyszałem już, jak echo niesie
Pierwsze melodie wierzbowej fujarki przez las. –

Co więc powinniśmy robić? – Po prostu żyć!
Śmiało szykować na wiosnę leciutkie ubranie. –
Serio uważasz, że ona nareszcie nastanie? –
Serio uważam; więc trzeba koniecznie je szyć.

Trzeba je szyć, bo choć teraz zawieja i ziąb,
Przecież ta zima nie będzie dręczyła nas wiecznie,
Dziś, gdy pogrążył się świat w sylwestrowym szaleństwie,
Pragnę jedynie, byś swoją podała mi dłoń. –

Księżyc jak lampion srebrzysty na niebie się skrzy
Maski dokoła i zaraz znów będą grać walca… –
Nim wstanie ranek, daj porwać się jeszcze do tańca,
I raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy…

[słowa: Jurij Lewitanskij do piosenki z filmu „Moskwa nie wierzy łzom”; tłumaczenie: mrówkodzik; oryginał tutaj].

– I co tam u was słychać? Jak się udał pobyt?

– Angina. I trzy opryszczki.

– U mnie zapalenie zatok.

– Ale po czym to wszystko?!

– Po sześciogodzinnej podróży pierwszą klasą PKP z niedziałającym światłem i ogrzewaniem.

 

– Fajnie, że dali jej tę galę do poprowadzenia.

– Fajnie. Przecież Torbicka nie może być wszędzie!

– Chociaż chciałaby i się stara.

– Kwestia organizacji. Może w niektórych miastach sylwester odbywał się w połowie stycznia, bo dopiero wtedy Grażyna Torbicka miała wolny termin?

– Widzisz, i tak odkrywasz kolejne dna tych tekstów.

– Albo indukuję w nich prawdziwe dno.

*

– „Stulejka” kojarzy mi się z celebracją, urodziny, sylwester, bawmy się!

*

– To ona też mu robi ?

– No tak, to w końcu flecistka!

– Poprzeczna!

– Aaa, czyli do tego Żydówka?

 

– Nie znam jego filmów.

– A bo ty to na pewno ambitniejsze kino. Pewnie Bergmana.

– Bergmana? Hm…

– No, Ingrida Bergmana.

– Ingrida? Ach, tego reżysera z cipą!

–  Ludzie kiedyś mi wysyłali takie taśmowe bezosobowe życzenia, ale przestali.

Coś im odpisałeś niemiłego?

Nie, zwykle nie odpisywałem po prostu konsekwentnie, aż zrozumieli. Albo może się obrazili.

Ja kilka razy odesłałam im to samo, co oni mi przysłali.

Zło, wspaniale! Ja teraz dostaję głównie spersonalizowane życzenia.

Na przykład „kocham cię”?

[Szukając czegoś, odszperałem wiadomość z połowy 2007 roku, w której mój znajomy i – w jakiejś mierze – mentor, objaśnia mi jakiś mój sen.

Treści snu nie pamiętam; tyle tylko że poznaję pewne nawracające od lat motywy: mieszkania sprzed lat, mieszkania dziadków, fortepiany i klawesyny, które dziwnie lub źle grają, spotkania, na których czuję się wyobcowany, nie na miejscu, jestem niewłaściwie lub niekompletnie ubrany i nie o czasie. Najwyraźniej, jak wynika z ostatniego punktu, śnił mi się także on sam; prawie pamiętam. Zachowała się więc w archiwum pobieżna, pół żartem, pół serio pewnie sporządzona przez niego analiza takiego snu.

Co napisał, poniżej.]

1. Miejsce:  Sny tego rodzaju zazwyczaj odsyłają do starego (na przykład miasta), wskazując, iż chodzi o to, co stare, zamierzchłe i przeszłe, co znajduje się poniżej (stare miasta jako odkrywki archeologiczne). Przeszłość jest światem nieświadomości, odsyła do krainy przodków i śmierci, tego, co poza światem aktualnym.
2. Czas: Sylwester to dzień przełomu, chwila, w której przeszłość spotyka się z przyszłością; to moment nawiedzony przez numen, albowiem przeszłość jest już uświęcona na mocy faktu, że odeszła w zaświaty, przyszłość zaś, o tyle że nieznana, wzbudza lęk i uczucie grozy.
3. Ubranie: W krótkich spodenkach nie chodzi się na sylwestra – to strój jako żywo niestosowny. Śniący znalazł się więc w momencie przełomu czasu, w chwili świętej, nie mając odpowiedniego ekwipunku, nie potrafił się znaleźć adekwatnie do sytuacji. Na fakt ten wskazuje również okoliczność, że nie jest w stanie ustalić czasu – przybył za wcześnie.
4. Najwyższe piętro: to symptomatyczne, że śniący wchodzi na najwyższe piętro – chce się znaleźć w miejscu, skąd rozpościera się najlepszy widok; z drugiej strony „najwyższe piętro” to moment wywyższenia, egzaltacji czy sublimacji, to miejsce wyniesione powyżej zwykłych zdarzeń.
5. Muzyka: na najwyższym piętrze czyni się muzykę: muzyka to żywioł dionizyjski, boski („Boże, coś Polskę”), to zarazem chaos (kilka fortepianów różnego typu) i ład, to sztuka czynienia porządku z nieskończonych możliwości dźwięki, sztuka układania (miksowania) dźwięku. Muzyka to także żywioł inicjacji – wstępując w muzyczny korowód, człowiek wychodzi z samego siebie, znajduje się w stanie ekstazy (jest na najwyższym piętrze) i – tracąc siebie – zarazem się odnajduje, choć przecież jest już innym „ja”. Staje się nowym człowiekiem, nowym Adamem, albowiem stary Adam umarł i został złożony w ziemi, na najniższym piętrze. Stary świat przemija; oto nadchodzi nowy świat  w którym nowy Adam, ubierając się (czy przebierając) w nowy strój, będzie muzykował na najwyższym pietrze.
6. Najwyższe piętro,  choć sprawa wydaje się taka wzniosła,  to jednak również ostrzeżenie – łatwo wzbić się na szczyt, przez chwilę można tam tańczyć, trzeba jednak uważać, żeby nie spaść. Ekstaza, upajając, bywa, że pozbawia człowieka życia.
7. Ja zwykle kojarzę się za zakazami i dyscypliną, niestety tego nie wyjaśnię.

——————————————————————–

Rzeczywiście, od lutego tego roku – nie wyjaśni.

Mam taką ksiażkę: Król mrówek Herberta. Proza poetycka układająca się w minieseje na tematy mitologiczne, zwykle o mitach mniej znanych albo ich mniej popularnych wersjach, interpretacjach.

Nie kupiłem tego, tylko pożyczyłem od Agnieszki, przyjaciółki z późnego liceum i studiów. I można powiedzieć, że mi ta książka została. Nie dałem rady jej odnieść rodzicom Agnieszki. Raz tylko widziałem jej matkę – uderzyło mnie, jak jej córka była do niej podobna. Ona też nigdy przedtem mnie nie widziała. Spojrzała na mnie, powiedziała do mnie po imieniu i oboje zaczęliśmy płakać.

Zostawiłem więc książkę sobie. Ostatnio czytałem ją dość dawno temu. Od kilku lat nie zaglądałem do niej nawet. Zabierałem ją ze sobą przy każdej przeprowadzce, ale bez otwierania.

Niedawno znajoma opowiedziała mi o wrażeniu, jakie zrobił na niej pierwszy utwór z tego tomu – o Hermesie, Eurydyce i Orfeuszu, ale widzianych inaczej. Postanowiłem zajrzeć do Króla mrówek i przypomnieć sobie, jak to dokładnie było.

Otworzywszy książkę, znalazłem w niej niedużą kopertę z nadrukiem GALERIA FITNESS CLUB TURBOO. Kiedyś były w niej zaproszenia na sylwestra w tym nieistniejącym już od ładnych paru lat klubie. Obok nadruku przybity ex libris mojego ówczesnego faceta, z pewnością dla żartu, a po lewej napisane niestarannie moją ręką:

Xanax 1mg, zacznij od ¼ tabl.

W środku kilka charakterystycznych fioletowych tabletek.

*

Chowam kopertę z powrotem do książki.

Oczko mi w sylwestra pyknie znowu.

 

Podczas wspólnej imprezy sylwestrowej hrabina Roletti złożyła ordynatowej Podtworeckiej następującej treści życzenia:

– Obyśmy w przyszłym roku spędzały sylwestra z kimś atrakcyjniejszym i w bardziej prestiżowym lokalu.

Tylko u nas! Za jedyne 30 złotych możesz spędzić sylwestrową noc paliatywną w towarzystwie najatrakcyjniejszych i zarazem najdojrzalszych mężczyzn w Warszawie! Zapraszamy do klubu ** wszystkich zainteresowanych. Ilość miejsc, a zwłaszcza ilość miejsca, wydatnie ograniczona.

%d blogerów lubi to: