Archives for posts with tag: sympotica

– Ech. Zajebisty koleś.

– Który?

– No ten z długimi włosami i jasną brodą. Niestety chyba hetero, bo przyszedł z tamtymi trzema laskami…

– Czekaj, czekaj, twoim zdaniem konkretnie która z nich jest kobietą?!

*

– Co za wieczór. Chyba z tuzin drag queens! A teraz kolejne dwie.

– To nie są drag queens, przyjrzyj się.

– Fakt. Po prostu w takich lokalach każda umalowana, odstawiona kobieta na wysokich obcasach wygląda jak drag queen.

– No to jak, masz ochotę na coś więcej?

– Czy ja wyglądam na krowę, która chce mleka?

– I believe I can fly, wooo!

– I believe you can ply. Wood.

 

– Otworzyć?

– Nie, bo pomyśli, że mu coś dosypałem.

– What’s that bird singing? Do you recognize?

– Here? It’s no nigthingale, and not the lark.

– Maybe a blackbird, but an early one.

– I co, nic nie wyszło czy pojawiła się jakaś nic porozumienia?

– Między „nic” a „nić” jest cienka linia.

– A dokładniej kreska.

– No to jest szansa, że się zwąchają.

– Wooow!

– Co wow?

– Ty to powinieneś oddać twarz do banku spermy!

– Co to?

– Tykwa.

– A wygląda jak dynia.

– Bo to dynia. Tak tylko powiedziałem.

 

– Dzisiejszy program muzyczny w klubach zrobił się jak rodem z licealnych imprez, na których nie bywałem.

– A superstary na nogach dzieciaków wyglądają jak cytaty.

– Niezła jazda!

– A dokąd tak jedziesz?

– Nie dokąd, tylko na czym!

– Ha, ha, uśmiałem się bez litu!

– Bez litu?

–  Bez kitu!

– Co byś mi polecił? Jaki klub?

– Ale jakiego rodzaju byś chciał?

– No, taki, żeby się nie ruchać.

– O, Zatańcz ze mną jeszcze raz! Mogę zatańczyć?

– Yyy, a my się w ogóle znamy?

– Nie, ale czy mogę zatańczyć?

– Dzięki, ale nie mój klimat.

– A nie, ja pytam, czy mogę samemu?

 

– Rozmawialiśmy właśnie o tobie.

– A w jakim kontekście?

– No jak to, młodych chłopców!

– To znaczy tych, do których ja należę, czy tych, którzy do mnie należą?

– Ja potrzebuję kolesia, który ma coś do powiedzenia.

– Na przykład co?

– Że mu się podobam…

– Patrz, oni ze sobą kręcą! Noż cuda-wianki!

– W tym układzie to prędzej wóda-cyjanki.

– Do you like your lithe?

– My what?

– Your lithe.

– My lies?

– No, your lithe.

– Oh, you mean life!

– Yeth. I tend to lithp when I’m drunk.

– Funny it’s enough to get drunk to make life and lies become the same…

– Na zewnątrz pada czy płakałaś?

 

 

– Ja niby coś takiego mówiłem?

– Nie, to ja mówiłem.

– Kiedy?

– Zapisałeś przecież.

– Gdzie zapisałem?

– No, pamiętasz taką świnkę, gdzie udostępniasz swoje posty?

– Fajni chłopcy dzisiaj byli.

– Ale co mi z tego, jak stoję za barem.

– No co, ja to chciałbym mieć taką pracę.

– W sensie jaką?

– Że pójdę do kibla i se pomarzę…

– Po ścianie?!

– Nie, o nich. Ale też.

%d blogerów lubi to: