– „Konstytucja 3 maja” Matejki. Jak to u nas. Na obrazie ogólny bajzel, władca i biskup do konstytucji obróceni rzecz jasna dupami, a króla w wejściu do jego własnej katedry wita… zagramaniczna księżniczka.
– Jak śpiewała Majewska: „Bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać…”
– Aż trudno uwierzyć, że to była gejowska diwa PRL-u. Z takim patriarchatem na ustach.
– Z patriarchatem parchatem.
– Nie no, mogło być gorzej. Na przykład: „Bo męska rzecz pić i bić, a kobieca dawać żryć…”
– Jakoś tak ci Japończycy sami się dyskryminują i obsadzają w rolach bohaterów azjatyckich białe postaci anime.
– To się jakoś nazywa na pewno. Na przykład internalizacja opresji. Albo dyssubwersja. Trzeba by spytać kogoś z IKP.
– Wypluj te słowa, bo jeszcze ktoś usłyszy i zaraz zrobią taki nowy kierunek studiów!
– Nie wiem, po co ludzie w ogóle jeżdżą do Izraela. Kto normalny chce spędzać urlop w państwie policyjno-religijnym? Fajnych śniadych kolesi nie brak przecież w innych krajach.
– Wiesz, są tacy, którzy lubią, żeby zbić ich i na nich nasikać, więc czemu by nie mieli jechać dać się upokorzyć w Izraelu?
– W sumie prawda. Taki syndrom jerozolimski 2.0. Choć ja tam u jeżdżących tam ludzi dostrzegam raczej syndrom sztokholmski.