– Ja jakoś do tej pory nie mogę się przekonać do Lutosławskiego.
– Sądzę, że Lutosławski nie miałby nic przeciwko temu.
– Tak, i powiedziałby mi to po francusku.
– Ja jakoś do tej pory nie mogę się przekonać do Lutosławskiego.
– Sądzę, że Lutosławski nie miałby nic przeciwko temu.
– Tak, i powiedziałby mi to po francusku.
Przed ponad rokiem Wehwalt wykrakawszy.
I tak owa vagneritis acuta, którą zapoczątkował krętek holendersko-norweski (Treponema dallandium, wnika nawet przy zwiększonej wilgotności), przeszła przez fazę hiperparsifalemii w syndrom norymberski z podwyższoną wartością odczynu von Straßburga-Eschenbacha. Obecnie odnotowuje się objawy lohengrinozy I stopnia (ponoć można to złapać od ptactwa wodnego). Podejrzewa się też współwystępowanie zespołu Wilde’a-Hofmannstahla z uwagi na silną reakcję na elektroforezę przy zastosowaniu salometazolinu. Zaobserwowany w obrazie radiologicznym brak cienia może świadczyć o wystąpieniu wysepczaka (naxoma) z naciekiem różowatym (srebrny kontrast podany dosercowo). Znana jest medycynie taka kolej rzeczy. Teraz w razie stwierdzenia dodatniego objawu wartburskiego jedynym wskazanym postępowaniem będzie wszczepienie specjalnego pierścienia…
Spotykamy się we trzech we foyerze. Wymieniamy komplementy.
– Ależ ty dzisiaj elegancki, pod muchą!
– A ty pod krawatem!
– A ty pod…
– …Koszulkiem!
– Wiesz, że pierwotnie w „Don Carlosie” była dwudziestominutowa scena baletowa?
– No co ty, gdzie?
– W trzecim akcie wersji francuskiej. Ale Verdi wyrzucił, bo stwierdził, że płonący heretycy są wystarczająco rozrywkowi.
– Poznałem jego wykonania koncertów klawesynowych Bacha jako pierwsze.
– Dobrze gra. I dyryguje.
– O! Ale jakie to wykonawstwo? On jest przedhipowski, hipowski, pohipowski?
– Jaki?
– No, historycznie poinformowany.
– Jest dobrze poinformowany.
– Zwykle jak się kończy na -e, to jest rodzaj żeński, ale można się przejechać.
– Po polsku tak samo, kiedy na -a.
– No tak. Wróżbita, idiota, astronauta – nie są rodzaju żeńskiego.
– Sodomita też nie.
– Fakt, sodomita w szczególności nie jest rodzaju żeńskiego.
– Taki zapis notes inégales wynikał stąd, że w XVII wieku tańszą formą druku było pismo odręczne.
Torquato zachęca mnie i Tomka do posłuchania Rossiniego, za którym żaden z nas nie przepada. Mówi o sile przekazu Otella:
– No bo posłuchajcie sceny burzy! Sceny śmierci Desdemony! Sceny… sceny w ogródku!
– Luter te psalmy to ściągał z łacińskich…
– No to co. Ja tam lubię jego poetykę, retorykę.
– No jasne. Trudno lubić jego erotykę.
– Kiedyś chętnie posłucham opowieści o przeszłości!
– Jest też opowieść o teraźniejszości, ale to może być dość odległa przyszłość.
– O rany, miałem nadzieję, że jakoś się koło trzydziestki ustabilizuję.
– „Jakoś” to jest właściwe określenie.
– Że się człowiek stabilizuje? Oooby.
– Nie, nie, wcale się nie stabilizuje. Określenie „jakoś” mieści w sobie również i to, że się nie stabilizuje.
– Ach, bo ja jestem diamentem i tylko trzeba mnie dojrzeć wśród szkiełek.
– Jako ten diament zabłyśniesz !
– Och, tak! Cullinan II!
– No, o, miałem to właśnie na myśli.
– Chociaż ja siebie raczej widziałem zawsze w rubinach lub szmaragdach…
– No czasami nie widzimy się we właściwym świetle.
Torquato: Poproszę mojito.
Kelnerka: Ale obawiam się, że nie mamy już limonek.
Torquato: To co może pani zaproponować?
Kelnerka: Nie wiem. Chyba nic.
Torquato: A czy można by je zastąpić cytryną?
Kelnerka: Chyba tak, ale nie gwarantuję, jak to będzie smakować.
Torquato: No dobrze, to zaryzykuję. Poproszę z cytryną.
[Kelnerka notuje i odchodzi]
Torquato [po chwili ciszy, z galanterią]: Ach, mój drogi, gdyby nie twoja obecność, zdemolowałbym ten lokal.
– Jęki rozkoszy.
– To ty jęczysz? Słuchasz Parsifala w czasie stosunku?
– Nie, bo wolę być wstrząśnięty zmysłami, a nie odchodzeniem od zmysłów.
– Ale to chyba jak ze wszystkim, nawet jak osiągniesz, okazuje się, że to nie to, co chciałeś osiągnąć.
– Tak. Tak właśnie jest. Chyba. Jak osiągnę więcej, dam pełniejszy opis rozczarowania.
Torquato o Stefanie Burhardcie, który pieczołowicie katalogował był polonezy polskie:
Najpierw napisał tom II, a potem III. Tomu I nigdy nie ukończył.
[po chwili] Prawdę mówiąc to nigdy go nie zaczął.
W przerwie koncertu między IV a I symfonią Schumanna:
– A jakiego typu jest scherzo w tej B-dur?
– A czy ja pamiętam… Ja tej symfonii ostatnio słuchałem z własnej woli bardzo dawno temu.
– Móc iść dzisiaj i nie pójść to byłby grzech. I to z gatunku tych nieprzyjemnych!