Archives for posts with tag: tradycja

– A co to jest ten „wyrok mrożący krew w żyłach”? Aż boję się domyślić, żeby się nie wkurwić jeszcze bardziej.

– Ma zakaz noszenia co strojniejszych fatałaszków i nie będzie mieć królewskiego pogrzebu w katedrze, biedactwo.

– No wiem, ale próbuję sobie wyobrazić coś, co naprawdę można by nazwać „wyrokiem mrożącym krew w żyłach”, bo ten „wyrok” to przecież komedia.

– A kto wie. Może ten straszny wyrok to byłby na przykład dożywotni pobyt w spa z obsługą w postaci efebów? Skoro dla wyznawców kościoła katolickiego okutanie pomnika Jezusa w tęczową flagę to zbrodnia nienawiści, a gwałcenie dzieci jest spoko, to należy spodziewać się wszystkiego.

– Jest w tej wizji jakieś przewrotne okrucieństwo na zasadzie, „dostajecie, co chcecie, tyle, że bez odwołania”. Na przykład Wojtyła, po kres czasu całujący płytę lotniska, jakoś mi się tam podoba.

– Wzięła i mnie opluła, skubana.

– I co zrobiłeś?

– Nic! Jakbym był w dragu, tobym też ją opluł, a tak to jednak kobieta.

– Koleś ma profil pod nazwą FORBEARSONLY.

– Tylko przodkowie! Jarają mnie Scytowie zwłaszcza, ale starocerkiewosłowiański wystarczy, żebym rozłożył uda.

– Grindr głagolicą!

– To postulat przedni! Głagolica alfabetem wszystkich Słowian.

 – I wszystkich gejów. Huny pany! Dam Wikingowi, tylko poważne oferty (nick „Twarożyc”).

– „Siemowit Ziemowit”.

– „Chędożsław”.

– Masz dwie opcje zamiast A i P: albo poczywasz, albo pobruszasz.

– Albo też najazd i jasyr.

 

– Nic się nie zmieniasz.

– Ty też.

– Ostatnio mi to też mówiłeś.

– Ty mi też.

– To też.

– A to?

– To chyba nie.

– A wiesz, co będzie, jak nie spróbujesz każdej z dwunastu wigilijnych potraw?

– Yyy, będę miał cały przyszły rok wolny od przesądów i zabobonów?

 

 

 

– A co tu masz?

– Jemiołę.

– Skąd?

– Z drzewa, ścinali znowu.

– O, zdobyczna! Wyłudna! Mejn jidysze mistełe!

– Po angielsku to jest mistletoe?

– Tak. A po niemiecku… Mistel. Tak sobie teraz pomyślałem, że jeśliby potraktować to jako archaiczne zdrobnienie, to byłoby od słowa Mist.

– A co to jest?

– Gnój.

– No właśnie.

– No właśnie? Teraz już rozumiem aluzję!

– Czytam. Niby niezłe, ale co to ma być to „tyś”? We współczesnym przekładzie niearchaizowanego tekstu? I nie usprawiedliwia tego rytm.

– „Tyś” to skrót od tysięcy.

– Które zainkasował?

– Albo tłumaczył to dla Piwnicy pod Baranami.

– Aż dziw, że krakowscy tłumacze nie przekładają dziś wszystkiego na łacinę. Może to byłoby wystarczająco tradycyjne, konserwatywne i ogólnie gaudematerpolonia.

Pruszków miał kiedyś niezły herb. Koło zębate symbolizowało przemysłowy charakter tego dość młodego miasta (zakłady porcelitowe i fabryka ołówków), całość graficznie była solidnie pomyślana, zaprojektowana. Niestety, ulepszono i stary herb z tradycją zastąpiono nowym – konwencjonalnym rysuneczkiem bramy o trzech wieżach z dokomponowaną głową żbika (od Żbikowa, najstarszej części Pruszkowa). Niestety, żbik przypomina raczej wściekłego kota.

Rabbio obejrzał i komentuje radośnie:

– Kocurek jest obłędny. On tam w tej bramie sika!

POL_Pruszków_COA.svg

%d blogerów lubi to: