Wiele lat temu o dziewiątej rano. Niedziela. Wracamy z klubu z mmm w towarzystwie drag queen w pełnym rynsztunku, chociaż na skromnie, bo po prostu peruka, biała skórzana mini i białe szpilki kozaki. Upiera się, żeby jechać tramwajem i wsiada w złą stronę. Jest to tramwaj starego typu, taki z relingami, poręczami pod oknem. Zadziera na tę poręcz nogę i wykonuje skłony do palców jak w szkole baletowej.
*
Udaje się nam namówić ją do opuszczenia jadącego w złą stronę tramwaju. Przechodzimy podziemiami pod rotundą. Drag queen porywa pączka ze sterty ciastek przywiezionych do jakiegoś baru, biegnie, wywijając nogami, i dla odwrócenia uwagi drze się wniebogłosy, wskazując na nas:
– Pomocy! Dresiarze! Oni będą mnie gwałcić!
*
Docieramy do Chmielnej. Drag queen bierze od jednego z nas torbę podróżną, którą rycersko pomagaliśmy jej nieść.
– Daj, zmienię buty. W tych nie mogę już wytrzymać.
Patrzymy na nią ze współczuciem: no tak, całą noc w wysokich białych kozakach na szpilkach.
Które niebawem zmienia na… wysokie kozaki na szpilkach, tyle że w panterkę. Po jakimś czasie chyba decyduje się iść boso.
*
Mijamy Bracką. Nasza towarzyszka musi zadzwonić, ale padła jej komórka. Ma jednak przy sobie kartę telefoniczną. Zerkamy do pobliskiej budki telefonicznej.
– Jaką masz kartę?
– Zwykłą.
– Ale słuchaj, tutaj potrzebujesz mieć kartę z czipem.
Drag queen rozgląda się niespokojnie na boki i decyduje się podejść do jakiegoś starszawego mężczyzny:
– Proszę pana, ja muszę zadzwonić. Ale ja nie mam z cipę! Czy pan ma z cipę? Ja potrzebuję z cipę!
*
Pan nie mógł pomóc. Idziemy więc do kiosku. Nasza dama pochyla się nad okienkiem i prosi o kartę telefoniczną. Wyciąga zza dekoltu banknot dwudziestozłotowy i mówi do sprzedawczyni:
– Proszszsz, tyle dzisiaj zarobiłam.
Na co kioskarka:
– To słabiutko, kochanieńka, słabiutko…
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…