– Treliński już od paru lat zjada swój własny ogon.
– Że zjada, to pół biedy; gorzej, że jednocześnie wydala.
– Treliński już od paru lat zjada swój własny ogon.
– Że zjada, to pół biedy; gorzej, że jednocześnie wydala.
– I całe te wielkie castingi na tancerzy-statystów wykonujących obsceniczne tańce i gesty po to, żeby ustawić ich w kabinach w półmroku za zamazanymi szybkami.
– Mógł tak nie mazać tych szybek, to byłoby widać.
– Nie mógł nie mazać, bo wiesz. Wtedy byłoby w i d a ć!
– Zabawny zbieg okoliczności, że ty i Robak z Japka macie urodziny tego samego dnia.
– I mistrz Treliński też.
– Mógłbyś do niego pójść i powiedzieć: „Mistrzu, jestem tak wielkim admiratorem pańskiego dzieła, że zmieniłem sobie urzędowo datę urodzenia na taką samą jak pańska. I pesel, tak żeby sumował mi się do liczby, dajmy na to, dziewiętnaście, bo T jest dziewiętnastą literą alfabetu”.
Obaj cicho liczymy. Doliczywszy się, kontynuuję:
– T jest faktycznie dziewiętnastą literą alfabetu, jeśli nie liczyć Q.
– Ale trafiłeś! A ty wiesz, jak ja liczyłem? A, B, C, D, E, F, G, A, H, C… I dopiero jak byłem znowu któryś przy tym C, to się zorientowałem, że coś jest nie tak.
– A wiesz już, co tam dalej jest po G…?
– Zastanawiam się…
– I co, wymyśliłeś?
– Wiem! I, J, K.
– W tym przypadku to raczej „idiotka”.
– Tak. Nie jest dobrze.
– Chociaż do Trelińskiego do pasuje – błąd na poziomie skali, na poziomie alfabetu.
– Coś wspaniałego, okrągłe i mieściły się w dłoni. O boże, brzmię jak heteryk mówiący o piersiach. Może wychodzi ze mnie kryptoheteroseksualizm?
– Albo zinternalizowana homofobia.
– No wiesz! Nikt mnie tak nie obraził, odkąd Treliński wystawił Manon!
– Zapytana w jakiejś telewizji śniadaniowej, czy bierze udział w najnowszym projekcie Trelińskiego, odpowiedziała, że nie występuje w Madame Lescaut.
– I tak dobrze. Mogła powiedzieć, że w Madame Lescaut najbardziej chciałaby tańczyć rolę Manona.