– O, jak przystawiliśmy twój stolik do naszego, to nam się przestał chwiać.
– Niejeden trójkąt zadziałał w ten sposób…
– O, jak przystawiliśmy twój stolik do naszego, to nam się przestał chwiać.
– Niejeden trójkąt zadziałał w ten sposób…
– Wyobrażasz sobie? Gadamy z jakimś oburzająco młodym i wyglądającym na wyzwolonego chłopakiem, i pytamy, czy w ogóle miał jakieś doświadczenia seksualne większe niż jeden na jednego.
– I co odpowiedział?
– Że miał pięciokąt. Pięciokąt!
– No, to trzeba było się z nim umówić. W tej sytuacji trójkąt można by potraktować jako próbę resocjalizacji…
– Mam jutro wolne! A dziś od mojego faceta otwarte drzwi…
– Zawsze można wyważyć. To się nazywa trójkąt?
– Jako trójkąt mi się to nie widzi. Prędzej może jako dwójkąt.
– Dwójkąt?
– No, bo nic prostego w tym nie widzę.
– On nie przepada za trójkątami pewnie?
– Nie przepada. Jak proponuję, to się pyta: czy ja ci nie wystarczam? A ja mu na to: za słabo wiążesz.
– Jak się bawiłeś w piątek?
– Bawiłem się znakomicie, w trójnasób, rzekłbym!
– Ja o piątej się zmyłem, niestety bez nasób.
Zaczyna się słodko:
Tendre amour, que pour nous ta chaîne
Dure à jamais!
A kończy tak:
PHANI, CARLOS
Pour jamais, l’amour nous engage.
Non, non, rien n’est égal à ma félicité.
Ah! Mon coeur a bien mérité
Le sort qu’avec vous il partage.
HUASCAR
Non, non, rien n’égale ma rage.
Je suis témoin de leur félicité.
Faut-il que mon coeur irrité
Ne puisse être vengé d’un si cruel outrage?
– Nie żeby tam zaraz jakiś trójkąt.
– Trójkąt? To znaczy on, ja i jeszcze trzech?
– O, wychodzisz już? Sam?
– Nie do końca. Jestem oburęczny, więc można powiedzieć, że szykuje się trójkąt.