Archives for posts with tag: Włochy

– Niewłaściwy autobus przyjechał o godzinie, o której nie powinno być żadnego, ale jedzie w dobre miejsce. Witamy w Indiach!

– Oto katedra w Orvieto.

– Gotyk? Ten styl, co go nie było we Włoszech?

– Był, był, tyle że na północy i trochę w centrum.

– To gdzie to Orvieto?

– Orvieto jest w Umbrii.

– A nie w Skumbrii?

– Nie! Skumbria jest w tomacie.

– Włosi mają chyba najgłupszy skrót świata, godny chińskiego uproszczonego, w którym niektóre tzw. uproszczone znaki mają więcej kresek niż pierwotne, nieuproszczone.

– Lepszy niż hiszpańskie „Sra” na określenie pani?

– Nie tak ujmujący, ale równie zabawny. Skrót ten to: „dott.ssa”, czyli dottoressa. Wycinasz ze środka 3 znaki („ore”), ale wstawiasz kropkę, więc w sumie zaoszczędzasz 2 znaki na 10.

– Bardzo włoska ekonomika.

– Jak możesz! To przecież są spadkobiercy starożytnych Rzymian!

– Otóż to. Nie należy mylić wytwórców ze spadkobiercami. Mało to się razy zdarzyło, że progenitura totalnie roztrwoniła kapitał przodków?

– Patrz, jak wygląda włoska prowadząca programu kulturalnego, niejaka pani Cancelleri.

– Miała chyba tyle operacji plastycznych, że sama stała się jakimś kontrowersyjnym dziełem sztuki współczesnej.

– A to jest artysta, ten sobie wymyślił pseudonim „Sha one”, brzmi tak dalekowschodnio. Z pewnością jest bardzo zen.

– Och, z pewnością, dzięki temu, kiedy ma dwie ręce w dupie po łokieć, może wciąż zachować spokój.

– Tak, i nie chcieć niczego więcej!

– Dziwne, straż pożarna jedzie bez syreny ani świateł, za to przed nią popyla radiowóz z włączoną sygnalizacją.

– To już wreszcie wiemy, po co im tyle służb: polizia di stato służy obwożeniu koguta, a carabinieri jest od zawodzenia syreną.

Polizia municipale wiezie wiadro z wodą.

Polizia provinciale drabinę.

– Połowę drabiny. Druga połowę wiezie wojsko w tych czerwonych czapeczkach z kutasikami.

– Ale jak oni trzymają tę drabinę, skoro każdy z nich nosi na ramieniu karabin maszynowy?

– Nie trzymają, bo zapomnieli zabrać. Pewnie liczą na to, że rozwalą pożar komórkami, z którymi prawie się nie rozstają.

– Aha! Zrobienie zdjęcia odbierze płomieniowi duszę i ogień zgaśnie!

– Tak, albo zduszą go dwutlenkiem węgla wydychanym przez siebie podczas napierdalania bez przerwy przez telefon.

– Popatrz, w ministerstwie przy via Nazionale się świeci. W środku nocy!

– Pewnie pracownicy wysiadują tam miliony nadgodzin, bo nie ustają w próbach ustalenia, po co w zasadzie tylu jest ich tam zatrudnionych.

– Powiedz, myślisz, że oni na noc wyłączają te fontanny?

– Tego się chyba nie da wyłączyć.

– To są Włosi, oni wszystko potrafią wyłączyć.

Jak osoby zawiadujące Parco della Musica (kompleksem trzech imponujących sal koncertowych, a zarazem siedzibą Accademia di Santa Cecilia – szanowanego stowarzyszenia naukowo-artystyczneego – i jednej z lepszych orkiestr Europy) kwalifikują swój obiekt:

parco-musica

 

I jak mój najwyraźniej pamiętliwy historycznie telefon zakwalifikował samą Accademię:

accademia-nazi

Sądząc z zachowania tamtejszej publiczności, faktycznie mógłby to być teatr. Osiemnastowieczny. Aż dziw, że jeszcze nie przynoszą sobie pieczonego kurczaka na widownię i nie rzucają kośćmi w muzyków…

Okres oczekiwania na odpowiedź na mail do Neapolu – 2 tygodnie

Zniecierpliwiony telefon tamże – jakieś 4,50zł

Pani z biura prasowego zapewniająca z zaangażowaniem: „Yes, I can do you!” – bezcenna

– Nagle poczułem, że jak natychmiast nie pojadę chociaż na trzy dni do Włoch, to zwariuję.

– Myśmy wczoraj kupili, w dobrej cenie, bilety do Włoch. Na luty…

– Na razie robię, co mogę.

– Tyle w tym energii, mimo patologii zatok i krtani!

– Prawda? Bardzo też lubię to , głównie ze względu na efekt komiczny pt. „Mała dziewczynka pod postacią małego chłopca śpiewa obok dużej dziewczyny pod postacią wielkiej baby”.

– Ale by było, gdyby jury zamiast za godzinę ogłosiło wynik za tydzień. Przecież oni by wszyscy się tam zakisili.

– Gdzie tam! Azjatki wykorzystałyby ten czas do zwiedzenia całej Europy!

– No tak, dwa dni na Francję, jeden na Anglię, jeden na Hiszpanię, ze trzy na Włochy…

– W tym jeden na Rzym, drugi na Florencję, Wenecję, Neapol, Mediolan, Weronę…

– Żartujesz, jaką Weronę!

– No bo tam mieszkał Romeo z Julią przecież.

– Ano tak.

– A trzeci dzień na Sycylię i Sardynię, i może jeszcze Korsykę.

– One w takie miejsca się nie udają, tam nic dla nich nie ma.

– No dobra, to ten trzeci dzień mogłyby poświęcić na Budapeszt, Pragę i Wiedeń.

– Albo na Brukselę, Amsterdam i, rzutem na taśmę, Kopenhagę.

– E tam, do Danii to chyba nie jeżdżą…?

– Oj, jak masz aż tyle czasu, to zwiedzasz wszystko dokładnie!

– Ona się tak trochę krygowała.

– Może jej było głupio, że jest w takim wieku. Wiesz.

– Przestań, to jest Włoszka! Włoszki są jak sery.

– Co, z wiekiem coraz bardziej wonieją?

– One są pod tym względem dla koneserów.

– Włoszki w ogóle są dla koneserów.

– Przecież wiesz, że one najfajniejsze są jako starsze panie. To widać na ulicach. Dobrze się ubierają, lepiej zachowują. Z wiekiem przestają wreszcie być przerysowane.

– Jaki śliczny dziedzińczyk!

– Renesansowy. Szkoda, że nie wolno wchodzić.

– Szkoda. Tak to mogliby tu mieć ławeczki. I sobie siedzieć, drzeć mordy i kopcić papierosy…

– Jak my mamy zjechać z tymi walizami? Ani windy, ani ruchomych schodów.

– Oni chyba wciąż zrzucają niepełnosprawnych ze Skały Tarpejskiej.

– Ale tu jest znaczek.

– To toaleta, nie winda.

– Czyli na dole jest toaleta dla niepełnosprawnych, do której nie ma jak dotrzeć?

– Aha! Zrzucają ich po nieruchomych schodach na dół i wtedy tamci mogą się doczołgać do toalety.

 

 

– Popatrz, do tego kościoła nie wolno wchodzić w strojach kąpielowych.

– A mężczyźni mogą wchodzić tylko w jednoczęściowych kombinezonach lub z odkrytym pępkiem!

IMG_2236

Santi Quattro Coronati

 

 

 

 

 

 

 

– A tutaj zastrzegają, że w kościele można zadowalać tylko we właściwym stroju.

zadowalaj

Il Gesù

 

– Kusi mnie ten Tristan w San Carlo. Poza tym nie widziałeś Neapolu, więc byłaby okazja…

– Ale mówiłeś, że Neapol jest Łodzią Italii.

– Faktycznie, ale wiesz…

– „Zobaczyć Neapol i umrzeć”, wiem.

– Ta, chyba na dżumę. Tam na pewno można jeszcze ją złapać.

%d blogerów lubi to: