Archives for posts with tag: wywiad

– Choć mnie osobiście cieszy „skandaliczny” brak Twardocha w dwudziestce… Myślę, że jego worek treningowy miał się z pyszna tego popołudnia.

– Oj, to może się źle skończyć. Poczuje się niedoceniony, za mało męski, i będzie musiał odbić w jeszcze bardziej hardkorowym kierunku. Chociaż po wywiadzie z Chalidowem to już się chyba nie da. No, może z Popkiem zrobi. Napisze z nim książkę i nagra teledysk.

 

– Świetny wywiad, w którym Xawery Stańczyk zrywa z pojęciem poezji jako dyskursu eksperckiego i odprofesjonalizowuje tryb jej lektury.

– To jest fenomenalne odkrycie, to „zerwanie z pojęciem poezji jako dyskursu eksperckiego i odprofesjonalizowanie trybu jej lektury”. Jeszcze bardziej niesamowite jest to, że musiał owo pojęcie chyba najpierw wymyślić. To się dopiero nazywa naukowe perpetuum mobile. Na IKP zawsze można liczyć!

„Polityka” w kiosku – 6,90zł

Dojście do 32 strony – jakieś 15 min

Najważniejszy lewicowy tygodnik stawiający (zagraniczny skądinąd) tytuł szlachecki przed nazwiskiem osoby, z którą robi wywiad*, i podniecający się jej dożywotnim członkostwem w Izbie Lordów – bezcenny

 

—————————————————

* A wywiad, swoją drogą, znakomity [„Polityka” 26(3065)]. Trochę szkoda, że Jacek Żakowski nie zwraca się w nim do Roberta Skidelsky’ego per Wasza Lordowska Mość, ale trudno.

 

 

 

– Marcin Świetlicki w obszernym wywiadzie przypomina nam, że niektórzy poeci naprawdę powinni pozostać przy poezji: „Państwo niech pomaga naprawdę potrzebującym. Literatura to nie jest niepełnosprawność, proszę pana. Tego nie trzeba wspierać. Pisarz powinien pisać dobre książki i koniec.”

– Nie macie większych zmartwień?

– Nie chcemy mieć. W tym rzecz.

– Czy na premierze w waszym teatrze będą celebryci?

– Nie zapraszaliśmy.

– A to dlaczego?

– Bo w naszym teatrze kreacje są na scenie.

–  Aha, świetnie, a w takim razie kto robił kostiumy?

 

 

– I skończyłam na dnie.

– Co to znaczy być na dnie?

– Mówić co innego, niż się robi.

[Stanisława Celińska w rozmowie z Krzysztofem Kwiatkowskim, „Wprost” 24/2014]

Odkryłem coś przerażającego. Kto chce usłyszeć przesłanie Belzebuba, niech kliknie w ten LINK. W ukrytym pod nim filmiku zaszyfrowana jest wiadomość Szatana dla ks. dra hab. Dariusza Oki.

Telefon podawany Eltonowi Johnowi przez hiszpańską pokojówkę to „cuatro, cuatro, cuatro, ocho, ocho, ocho”, co w ustach tej homogenderowej transladacznicy brzmi: „oko, oko, oko”.

I teraz najstraszniejsze: ten numer to 444 888 – a średnia arytmetyczna z 444 i 888 wynosi… 666.

– Pan myśli, że ja chodzę po muzeum i mędrkuję? Przeciwnie. Czysta, bezmyślna intuicja. Sztuka wtedy jest dobra, kiedy nie umiem łatwo ubrać jej w słowa. Zracjonalizować. Opowiedzieć. Bo pojawia się emocja, która przenika mnie tak silnie, że kasuje na chwilę całą erudycję i krytyczny odbiór. Kiedy na coś patrzę i przestaję być historykiem sztuki, wtedy czuję, że mam do czynienia z prawdziwą sztuką.

[Maria Poprzęcka w znakomitym wywiadzie do przeczytania tutaj]

Szczególna edycja a/variów na cześć postaci, która – całkiem niespodziewane – okazała się epitomą (i eponimem ex post) tego cyklu.

Widziałam, jak bliscy mi ludzie cierpią, kiedy ja cierpiałam, a oni nie mogli mi pomóc. Ale byłam w uprzywilejowanej sytuacji. Miałam wsparcie bliskich. Stać mnie było, żeby zapłacić bardzo dobremu terapeucie. I mogłam przestać pracować, żeby wyjechać na pół roku. […] Sześć tygodni leżałam w hamaku na azjatyckiej wyspie. […] Już z tego hamaka wróciłam. To jest bardzo świadome. To nie jest coś, co we mnie siedzi i gada. To gadam ja, Maria Peszek. Doświadczona, wolna, świadoma.

[Maria Peszek, „Polityka” nr 39 (2876)]

Miałem w podstawówce koleżankę. Mieszkała w imponującym jak na moje pojęcie o luksusie domu o dość niesiermiężnej jak na początek lat dziewiędziesiątych architekturze i z licznymi udogodnieniami. Nasi rodzice się nie przyjaźnili, nam jednak różnica, toutes proportions gardées, klasowa (moi rodzice wykształceni, lecz nieopływający, jej rodzice kasiaści i bez wykształcenia) nie wadziła ani na jotę naszej klasowej przyjaźni. Jej ojciec był  z zawodu zarabiaczem, a matka leżała i pachniała.

Kiedyś moja matka znalazła w czasopiśmie ilustrowanym „Sukces”wywiad z matką tej mojej koleżanki , która wystąpiła w nim w charakterze kobiety szczęśliwej dostarczającej recepty na szczęście. Zapytana o tajemnicę swojego sukcesu, matka mojej koleżanki powiedziała:

– Trzeba siebie lubić.

Co wybito czcionką powiększoną i pogrubioną.

– Jeślibyś kiedyś chciał zrobić ze mną wywiad-rzekę, to czemu nie.

– Dobrze. To ty będziesz mówił dużo i ciekawie, a ja będę dbał, żeby było nie na temat.

 

%d blogerów lubi to: