– Wczoraj do sali kameralnej Filharmonii Narodowej wziąłem koleżankę kuratorkę (wystaw artystycznych). Była tam pierwszy raz i zachwycała się salą bardziej niż grą kwartetu.
– Kuratorki się nazbyt często zachwycają, może dlatego mamy trochę brzydko wszędzie…
– E tam, ona nie zachwyca się w zasadzie niczym poza tym, co sama robi.
– Jak to jest z tego rodzaju produkcją artystyczną, że ludzie dają się na nią nabrać?
– Bo nie słuchają, bo nie czytają. Są zachwyceni z góry. Zachwyt wypływa a priori z wnętrza odbiorcy albo zostaje mu narzucony przez tłum lub tak zwany autorytet. Odbiorca w głębi duszy czuje, że nie jest godny uniesienia; czuje się niepewnie wobec kontaktu z tym, co sprzedaje mu się jako wielką sztukę. Staje się więc głodny przynależności do tłumu, który się unosi i porywa go z sobą. Zachwyt następuje przed kontaktem z dziełem i jakość utworu, wykonania, przekładu, nie ma z nim wiele wspólnego. Jest sztuka, więc należy się zachwycić.
– Aha, to jak z tym, że kiedy się człowiek nawali, to poleci na byle kogo?
– Niezłe te kawałki. Choć w niektórych przeszkadza mi dopopowienie. Szkoda, bo bez tej durnej perkusji byłoby to coś naprawdę fajnego. Z polskiej muzyki religijnej też bardzo trudno znaleźć coś względnie dobrze wykonanego i niedoprawionego popikiem albo tanim folkiem.
– Cóż poradzić? Taka koncepcja.
– Jest też taka koncepcja, żeby nie myć zębów, ale mnie nie przekonuje.
– Jasne, ale jest też taka, by myć, i ta cię przekonuje. Tak samo jest z tą muzyką. Nie jest jedyna. Szukanie czegoś, co pasuje, trochę zajmuje, ale Internet i tak daje wielkie możliwości poznania i wyboru.
– Jasne, niejedyna. Ale jest pójściem na łatwiznę. A łatwizna jest jak glony zakwitające na jeziorze – zabierają tlen i przestrzeń innym organizmom. I tylko te glony są widoczne, aż większości obserwatorów wydaje się, że na nich właśnie kończy się jezioro. Brakuje tak zwanej – nomen omen – głębi. Za przeproszeniem.
– To jest podejście leżącego wygodnie na plaży. Ten, który podejmie trud i wejdzie do wody, zanurkuje, zobaczy tą głębię. Niektórym po prostu wystarcza widok glonów. Są zadowoleni, bo widzieli jezioro.
– To nie tak. Ci, którzy nie wiedzą, że tam coś jeszcze jest, w większości nigdy się nie dowiedzą. A nurek – też niewiele zobaczy. Bo brak światła. No a całemu ekosystemowi to szkodzi, w najbardziej dramatycznej opcji doprowadza do jego obumarcia; glony też giną, tylko na końcu.
Rozpoczął „Partitą e-moll” BMV 830. Toccatę grał w sposób nieznośnie afektowany, udziwniając ją tam, gdzie potrzebna jest tylko prostota i umiar. Dziwaczny manieryzm mógł podnieść ciśnienie, na szczęście potem była już tylko nuda i pustka. Nawet wieńczący całość fantastyczny Gigue zabrzmiał bezbarwnie. Podobnie jak „Koncert włoski” BMV 971. Bach i Chopin na jednym recitalu? – momentami może się okazać, że pianiści wymagają od siebie i słuchaczy zbyt wiele…
Zdaję sobie w sposób dotkliwy sprawę z tego, że pisząc te słowa jako japonista mogę brzmieć nieszczerze i stronniczo. Japonistyka pozostaje w człowieku jak harcerstwo: japonistą jest się do końca życia i nie sposób tego zmienić.
Jestem twoim zboczonym wujkiem i chcę ci pokazać swojego ptaka.
[dziesięciolatek do 15-letniej siostry w filmie Piękność w opałach, reż. Jan Hřebejk]
*
Chopin mówił, że najważniejsza jest prostota i naturalność. On to miał. A u innych tej naturalności zabrakło. Były za to udziwnienia, a niekiedy brak wiedzy muzycznej. Nuty mniej ważne były eksponowane, a najważniejsze lekceważone – tłumaczyła Kozubek.– Mam nadzieję, że będą nowe pokolenia pianistów, którzy zadbają o oczyszczenie Chopina – dodała.
[Quentin Crisp] w tym okresie znany był z paradowania wieczorami po ulicach w swoich wyzywających ubiorach, często podrywając młodych amerykańskich żołnierzy. Było to początkiem jego zachwytu amerykańskim stylem życia.
[wikipedia]
*
Nie tylko znam założenia; znam szczEgóły tych projektów.