– Wyglądam obiadu… uu…uuuuu!
– Ty już chyba umarłeś z głodu, bo wyjesz jak duch.
– Jestem w magazynie, tu czas płynie dwa razy wolniej i dwa razy szybciej jednocześnie, przez co jest się cztery razy bardziej głodnym!
– Wyglądam obiadu… uu…uuuuu!
– Ty już chyba umarłeś z głodu, bo wyjesz jak duch.
– Jestem w magazynie, tu czas płynie dwa razy wolniej i dwa razy szybciej jednocześnie, przez co jest się cztery razy bardziej głodnym!
– Mam dla ciebie deser, jak będziesz grzeczny.
– Wiem, raffaello!
– A skąd wiesz? I cała niespodzianka na nic.
– Wiem, jak tylko wszedłem do pokoju, to poczułem, że było jedzone. Znalazłem też okruszki.
– No dobra, skoro już wiesz, to masz.
– Gdzie je schowałeś? Tutaj?
– No, przecież widzisz, skąd wyjmuję. Nie, wiesz, jestem czarodziejem: schowałem gdzie indziej, a wyjmuję stąd. No dobra, tak naprawdę to schowane było gdzie indziej. Zmieniałem miejsca ukrycia.
– Ha, a jednak! Ja jakiś czas temu trafiłem na nie w szafce i się przez trzy dni zastanawiałem…
– …Czy ci się śniło, czy naprawdę znalazłeś?
– …Czy to ty je tam schowałeś, czy to ja je ukryłem przez tobą, i sobą. Chodziłem tam, sprawdzałem.
– I doszedłeś do jakichś wniosków?
– Do żadnych. Ale przez ostatnie dni nie sprawdzałem, bo jakbym sprawdził, tobym wiedział, że to ty ukryłeś, bobym widział, że zniknęło.
– Janet Baker jest dla mnie absolutnie niezrównana w tej pieśni. Już w pierwszym wersie wyśpiewuje cały jej charakter, opowiada ten smutek, tę nadzieję na nadzieję.
– To prawda. Ale posłuchaj też sobie wykonania Caballé.
– Nie żartuj, ona nagrała Morgen Straussa?
– Tak, i to kilka razy.
– I może jeszcze zmiksowała te nagrania ze sobą i sprzedawała, do każdej płyty kulka lodów gratis?
– Albo mała paella!
– Po co ci aż trzy?
– Bo była promocja „kup trzy”.
– I tyle? „Kup trzy”?
– Tak.