– I co, wiesz już, co złego jest w słowie „Murzyn”?
– Tak. To że w ogóle o to pytałem.
– I co, wiesz już, co złego jest w słowie „Murzyn”?
– Tak. To że w ogóle o to pytałem.
– Doktor Horst Janecek, „Śmierć czai się w jelitach”.
– Wszystko się zgadza: zło czai się wszędzie, a większość ludzi ma to w dupie.
– No więc chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego…
– Czyli czego? Proszę o konkrety!
– Czyli wszystkiego, na co masz ochotę, a co ci nie zaszkodzi!
– A za co ty byś się przebrał na Hallowe’en, jakbyś był dzieckiem?
– Za nic. Dzieci to dość bezkrytyczne i szokująco wierne, choć wybiórcze, zwierciadła dorosłych. Są wystarczająco przerażające same z siebie.
– Toż to Żyd.
– I to spedalony Żyd!
– Czyż jest coś gorszego?
– Czarny spedalony Żyd.
– Fuu! A dużego ma?
– A ja jednak nieważny. W drugiej turze to mogę iść na brudne kompromisy i wybierać mniejsze zło. W pierwszej potęga smaku.
Malo: I would rather be
Malo: In an apple tree
Malo: Than a naughty boy
Malo: In adversity
– Kalmar.
– Co „kalmar”?
– Kalmar. Szukałem czegoś o kalmarach i trafiłem na miejscowość Kalmar.
– Co to jest?
– To jest Kalmar. Kalmar-miasto. W południowo-wschodniej Szwecji nad Cieśniną – Kalmarską. Kalmar jest zamieszkany przez 35 tysięcy ludzi. Kalmar stanowi ośrodek administracyjny regionu – Kalmar. I gminy – kalmar.
– Wiem, i zawarto w nim unię kalmarską.
– Kalmarską. Niesamowite. Nie mogę się oderwać. Kalmar, kalmar. Kalmar.
– Przestań, aż mnie zemdliło od tych kalmarów.
– Z kalmarami trzeba uważać. Słyszałeś o tym? „Lekarze w szoku – kalmar zgwałcił kobietę”.
– Co ty powiesz.
– „Klientka restauracji została zapłodniona przez surowego kalmara”.
– Aha.
– „Gdy wgryzła się w półżywe ciało zwierzęcia, poczuła ostry ból. Do jej policzków, języka i dziąseł przyczepił się tuzin zarodków. Usunęli je dopiero lekarze na sali operacyjnej”.
– Ale się ci Szwedzi rozbisurmanili. Widzisz, do czego prowadzi świeckie państwo i cała ta tolerancja.
– To Allegro concertante Maciejewskiego brzmi trochę jak jakiś Szostakowicz. Ale taki… weselszy.
– Tak, Szostakowicz, który miał wyjątkowo pogodny…
– …Zły dzień.
– Nie zdążyłem na śniadanie hotelowe…
– Może to i lepiej. Słyszałem, że mają tu niedobre śniadania.
– Śniadanie jak śniadanie; parówki to parówki.
– No właśnie… Dla mnie parówka nawet jak jest dobra, to jest zła, będąc parówką.
– A z pizzą jest inaczej. Mawiają, że seks jest jak pizza, która jak jest świetna, to jest świetna, a jak jest zła, to i tak jest dobra.
– No, ale parówki bym w to nie włożył.
– Ty wiesz, że w Łodzi mają takie coś, czego w Warszawie nie ma, a od dawna mówię, że być powinno – takie toalety, co się zamykają automatycznie i same dezynfekują.
– Tam to muszą takie mieć, bo inaczej, to by wszyscy tam wymarli, jakby ich regularnie nie dezynfekowano.
——————————————-
* Co się tyczy knura z tytułu – patrz hasło knur w słowniczku.
– Geografii w podstawówce uczyła nas straszna baba, o nazwisku Buze, które już samo w sobie sugerowało, że czai się w niej zło.
– Stosowała terror i reżim, trzeba było siedzieć prosto i patrzeć przed siebie, i nie wolno było skreślać na klasówkach. Skreślenie, a zwłaszcza przeprawienie złej odpowiedzi na dobrą, traktowała jak błąd, bo jej zdaniem wskazywało to jednoznacznie na ściąganie.
– I na każdej lekcji robiła kartkówkę z położenia geograficznego. Otwierało się atlas na odpowiedniej stronie i oznaczało położenie jakiegoś dajmy na to, miasta. Przy czym nie wolno było go oznaczyć za dokładnie, bo to by znaczyło, że się ściągnęło cyferki z końca atlasu, gdzie były wypisane położenia najważniejszych miast. Trzeba było oznaczać z wystudiowaną niedokładnością.
– I puszczała na lekcjach slajdy. Takie straszne slajdy z lat siedemdziesiątych. Byli do ich obsługi wyznaczeni dyżurni, którzy tracili przerwę przed lekcją i po niej na obsługę prehistorycznej slajdownicy.
– Tak, to była taka wikipedia minus dwa zero.
– A jak dzik jest zły, to jaki jest? Zły czy niezły?
– Kiedyś operetkę uważałem za zło absolutne, za szczelinę Mordoru!
– Już nie uważasz.
– Nie. Lubię Zemstę nietoperza.
Sylwia Gruchała w zaawansowanej ciąży!
[pudelek.pl]
*
Po tym, kogo głoszą uzdrowiciele, można rozpoznać, czy działają z mocy Boga, czy innych sił. Bo jak mówi ks. Rafał Kowalski, szef wrocławskiego „Gościa Niedzielnego”, dla swoich celów szatan też może kogoś uzdrowić.
[ks. Rafał Kowalski]
*
Oddajcie Mu raka, oddajcie Mu strach, nieprzebaczenie, złość, przekleństwa, pozamałżeński seks, depresję, nadciśnienie, oddajcie Mu wszystko, to co złe.
[ks. J. B. Bashobora]
*
Tego dnia Maria Knapik-Sztramko była zdenerwowana. Już od kilku godzin wszystko wskazywało na to, że jej drugi koncert w Carnegie Hall w Nowym Jorku – najsłynniejszej sali koncertowej świata – będzie klapą. Jadąc metrem znalazła mały pieniążek, ale niestety odwrócony reszką do góry. To nie był dobry znak. Podniosła go, przekręciła orzełkiem do góry i włożyła w nuty. Gdy zjawiła się w Carnegie Hall i porosiła o klucz do garderoby, dostała, ale do oznaczonej literą C, nie A, jak poprzednim razem, gdy śpiewała Beethovena i odniosła sukces. To znowu nie był dobry znak. Kiedy wypakowywała torbę, okazało się, że woda mineralna, którą zawsze przy sobie nosi przewróciła się i zalała nuty. Ciężkie, sklejone zamoczone nie nadawały się do użytku. Kolejny zły znak.
[tutaj]
*
I wciąż uwielbia umierać na scenie. Mówi: „Można umrzeć, a potem wstać i zebrać znakomite oklaski”.
[Aleksandra Kurzak tutaj]
*
Radwańska na drodze do chwały. Przeskoczyła chiński mur
[tvn24]
*
…najlepiej jeździ się powoli […] wiem, jak kruchy jest człowiek […] dostanie się w machinę prokuratora […] nie wiem, jaką karę poniesie w kodeksie karnym przewidzianą, nie chciałbym, żeby poniósł jakąkolwiek karę…
[Włodzimierz Zientarski w tvn24 o wypadku podczas wyścigu w Poznaniu]
*
Pewnie do dziś byliby [Paktofonika] znani tylko wąskiej grupie fanów zespołu, gdyby nie młody scenarzysta Maciej Pisuk, który w 2008 roku wydał książkę „Paktofonika – Przewodnik Krytyki Politycznej”.
[Natalia Lesz]
– Co tu masz za bliznę nad okiem?
– Kolega mi kiedyś wbił kijek od nart. Dwa centymetry niżej i by było.
– Nie było, oka, tak. A za co aż tak?
– Bo przezywałem jego siostrę.
– Jak przezywałeś?
-„Ula Cebula”.
– Uuu, i tak się wkurzył? U Mmm w podstawówce gorzej przezywali ludzi. Na przykład za jedną dziewczyną wołali: „Z przodu ściana, z tyłu ściana, Aśka* krzywe ma kolana”. A za inną jeszcze gorzej, niestety: „Hela Ropela*, pół kurwy, pół cwela”.
——————————————————————————-
*Imiona i nazwisko zmienione.
– To go pomęcz, a co.
– Zełko mi już dzisiaj trochę zeszło.
– Tak, zełko jest jak te siniaki: też kiedyś zejdą. No chyba że się przedtem zejdzie.
Siedzimy i kartkujemy Schillera. Trafiam na elegię. Czytam cztery pierwsze linijki podkreślając sylaby akcentowane heksametru i pentametru:
Błogosławion jest, kogo bogowie łaskawi kochali,
Nim się narodził, kto Wenus piastunką swą miał,
Komu oczy bóg Febus, a wargi Hermes otworzył,
Zaś na czole sam Zeus mocny wycisnął swój znak!
I zachwycam się:
– Patrzcie, jak ładnie! Elegia dystychem przełożona!
– Ładne, ale nudne. A co to jest?
– Szczęście.
– Ludzie kiedyś mi wysyłali takie taśmowe bezosobowe życzenia, ale przestali.
– Coś im odpisałeś niemiłego?
– Nie, zwykle nie odpisywałem po prostu konsekwentnie, aż zrozumieli. Albo może się obrazili.
– Ja kilka razy odesłałam im to samo, co oni mi przysłali.
– Zło, wspaniale! Ja teraz dostaję głównie spersonalizowane życzenia.
– Na przykład „kocham cię”?
– Drżący Turban jest nadal dziekanem? Od tamtej pory?
– Wtedy była prodziekanem, a teraz jest dziekanem, już drugą kadencję. Miała ciekawą mowę wyborczą. Zaczęła od tego, że jest nie najgorzej, ale będzie gorzej.