– I co, nic nie wyszło czy pojawiła się jakaś nic porozumienia?
– Między „nic” a „nić” jest cienka linia.
– A dokładniej kreska.
– No to jest szansa, że się zwąchają.
– I co, nic nie wyszło czy pojawiła się jakaś nic porozumienia?
– Między „nic” a „nić” jest cienka linia.
– A dokładniej kreska.
– No to jest szansa, że się zwąchają.
– Od tej strony cię nie znałem.
– Bo ja mam wiele twarzy, z których niejedna jest mordą.
– A panowie się znają?
– Ależ skąd, my się nie znamy.
– Ach, to poznajcie się proszę…
– No przecież, że się znamy!
– A, to przepraszam, zapomniałem. Chociaż w sumie lepiej się poznać dwa razy niż jeden za mało.
– Wy się znacie?
– Kiedyś się poznaliśmy.
– Poznaliście…?
– Nie w sensie biblijnym.
– W sensie biblijnym, że święty Paweł czy Eklezjastes?
– Ezechiel, kurwa!
– Tamten fajny.
– A nie wiem, nie przyjrzałem się.
– Ja też nie widziałem awersu.
– Bywają takie znajomości, że widzi się głównie rewers.
– Bywają i takie.
– Nie jestem ich wielkim fanem.
– Ja też nie. One są takie… Jednostronne.
– Co tam?
– A nic.
– Przytulam.
*
– Cześć.
– Cześć.
– Wy się chyba znacie.
– Możliwe. Pewnie stąd.
– A nie ze spraw zawodowych…?
– Przepraszam, muszę iść.
*
– Popatrz, jakie on ma plecy!
– Po co komu takie plecy, na co?
– Żeby mógł na mnie nasikać!
– Ty jesteś tym wielbicielem Callas?
– Tak.
– Znamy się zatem.
– Tak, stąd.
– Nie stąd. Myśmy się widzieli rok temu o piątej rano u mnie na Mokotowie.
– To nie.
– Jak to nie?
– Nie.
– Bardzo jestem zadowolony z życia, że cię poznałem.