– No i co zjadłeś?
– Nic nie zjadłem.
– No, przyznaj się, co zjadłeś.
– Mówię, że nic nie jadłem.
– Jak to nic nie jadłeś?! To zjedz coś!
– No i co zjadłeś?
– Nic nie zjadłem.
– No, przyznaj się, co zjadłeś.
– Mówię, że nic nie jadłem.
– Jak to nic nie jadłeś?! To zjedz coś!
– A to jest sala imienia Carla Marii Webera.
– Nie żadna sala, tylko zwykła jadłodajnia dla Niemców, niemogących wytrzymać dwugodzinnego koncertu bez jedzenia.
– Ciekawe, czy Weber przypuszczał, że uczczą jego pamięć, nazywając jego imieniem stołówkę…
– Fajny ten statek wycieczkowy. Przepłyniemy się? Tylko coś zjemy.
– Jasne. Tam chyba nawet jest restauracja.
– Serio, tak myślisz?
– No chyba! Przecież te rejsy trwają po 5–6 godzin. Niemcy są jak ryjówki, muszą jeść co dwie godziny, bo inaczej umrą. Gdyby nie mieli tam restauracji, to helikoptery musiałyby im zrzucać paczki z żywnością.
– Co za agresywna diskoślora. Wygląda, jakby nie mogła się doczekać, aż przyjmie dzienną porcję białka. Albo raczej nocną.
– A co, obgryza paznokcie?
– Tak, ale o dziwo włos to sobie właśnie wygrzebała z ust zamiast połknąć.
– Dziwne, myślałem, że najmodniejsza teraz dieta wśród aspirujących nastolatek to jeden włos popić sześcioma szklankami powietrza…
– W Neapolu wszystko jedli mniej więcej świeże. Nie musieli przechowywać, bo wszystko było w morzu i na drzewach ciągle dostępne. Zresztą do całkiem niedawna nie mieli tam w ogóle lodówek.
– A jak chcieli coś przechować, to walili w garnki i krzyczeli na jedzenie, żeby bakterie się bały?
– Jak możesz pić coca colę? Przecież ona usuwa rdzę!
– A ty, jak możesz pić wodę? Przecież ona wywołuje rdzę!
– Kurczę, ja wziąłem tylko garść tych cukierków na drogę…
– Nie martw sie, jest jeszcze czekolada, są kanapki.
– O, a gdzie są kanapki?
– W planie.
– Staram się nie jeść parówek, bo są one zrobione ze skór i spienionego tłuszczu. No chyba że w Ikei. Tam są robione z tłuszczu prawdziwego (podobno).