– Dobrze pan trafił – szepnęła doktorowa nabożnie, wypuszczając dym – czuję wzbierającą we mnie potrzebę filantropii, razem nieśmy pomoc ubogim! Załóżmy fundację – szeptała, wyobrażając sobie siebie jeżdżącą mercedesami fundacji i mieszkającą w wielkiej siedzibie fundacji, jedzącą obiady u Wierzynka z pieniędzy na cele statutowe, bo przecież trzeba obgadać sprawy sierot, sprawy fundacji! […]

Doktorowa poczuła, jakby naraz, od tego nieznanego sportowca, otrzymała olbrzymią liczbę przedmiotów w prezencie, drukarek, paczek z papierem, tablic korkowych, odblaskowych markerów bic, pływała w tonerach, komputerach, przedłużaczach, opływała w pinezki do owych tablic korkowych, on niósł jej spinacze i benzynę do samochodu… Poczuła, jak na fali tych przedmiotów wzbiera w niej coś, tak, to właśnie miłość jest!

[M. Witkowski, Drwal]