Archives for the month of: Luty, 2011

– Jadę właśnie z Berylem, pongo, świnką, królikami i 2 kotami wszyscy pijani. Będziemy 20 20 jaki blok kolor nr drzwi kolor. O nie! Ja nienawidze kolorow. Podaj odcien szarosci.

Pani z mojego tel ugotowała tobie fasolkę. jest jej tak duwo ze robaczki ja zjedza i ciasto przywioze

[Wychuchol, pisownia oryg.]

———————————–

Ciasto tylko wezmę. Fasolka nie wyszła. Chu chu i dwie lewe rączki

Kiedy noc upada, moje samotne serce dzwoni:

och, chcę zatańczyć z kimś,

chcę z kimś poczuć ruję.

[haiku hrabiny Roletti]

Znajomy, wyszedłszy z toalety, w której zamiast trzech ścian są lustra:

– Nie zauważyłem, że to lustra. Myślałem, że to tryptyk Boga Ojca Wszechmogącego.

– A czemu z plecaka wystaje ci świecznik?

– Bo w dupie mi się nie zmieścił.

–  Masz może hiszpańską muchę?

–  A czy ty masz ogon kajmana nilowego?

– Ja mam takie ubogie słownictwo, że zawsze się muszę posługiwać onoma… tymi, no.

Ktoś w Cafe „Po Schodkach” komentując czyjąś lokalizację LUB czyjś status higieniczny:

Nie, ja na [‚brudnɔ]* nie jeżdzę.

_______________________________

* transkrypcja fonemiczna wg API

Wychuchol, prosząc, żebym wyjaśnił mu jakąś niepokojącą go historię:

Napisz. Bo zamartwiłem się.

W telewizji reportaż o odkryciu w konstelacji Perseusza cząsteczek naftalenu :

– Aaa, to już wiadomo, gdzie po śmierci trafiają emeryci!

Napis na wyrobie wędliniarskim w ladzie chłodniczej w Tesco:

WYRÓB O SMAKU WIEPRZOWYM

Wiadomości na tvn24.

Anita Werner: Jak patrzę na ten rząd…

Znajomy: …To rozpinam stanik i się pocieram.

– Nie no, ja zawsze chciałam tego spróbować – było dziwnie, a teraz boli mnie gardło…

[rozmowa dziewczyny z koleżanką przez telefon, doniesione przez Tazia]

—————————————-

Tazio napisał potem:

Z dalszej części rozmowy wywnioskowałem, że była na rollercosterze i po prostu strasznie się darła… xD

Profesor D., nobliwy wykładowca historii kościoła na UKSW, podczas przerw między wykładami przepisywał w bibliotece gazety. Mówił, że nie ma czasu czytać ich teraz, to sobie przepisze i poczyta w domu.

– Siostro, proszę pobrać Jego Świątobliwości trzy fiolki krwi: na morfologię z rozmazem, na enzymy wątrobowe i na relikwie.

Mrówkodzik opowiada Wolfowi o zamożnym znajomym i jego ekstrawagancjach. Przygnębiony własną niepewną sytuacją finansową Wolf mówi z wyższością godną kapłana:

– Wiesz co, ja nie lubię rozmów o dobrach doczesnych.

Dwóch łysych, hardkorowych dresów jedzie tramwajem. Klną i zachowują się agresywnie. Ludzie odwracają trwożnie wzrok. Jeden dres tłumaczy drugiemu jakąś swoją trudną sprawę. Pokazuje mu coś na kartkach, mówiąc:

– Popatrz, co tu, kurwa, pisze.

– Mówi się JEST NAPISANE.

Mrówk do Rubuka: A jak tam w Instytucie Śmierci i Nędzy?

Rubuk: A co masz na myśli?

Mrówk: No, Instytut Psychiatrii i Neurologii.

Rubuk: Aaa, a myślałem, że moje mieszkanie.

– Można być prostytutką z zamiłowania, ale on był kurwą z premedytacją.

Znajomy, by zakomunikować, że chyba zrobiła mu się gradówka pod powieką:

– A widać moje oko kaprawe?