Archives for posts with tag: filantropia

[O ambicjach pań doktorowych była już mowa przy okazji fragmentu Drwala Witkowskiego. Dzisiaj kawałek z niezłej, znośnie przełożonej, choć trochę niedoredagowanej książki Josha Kilmera-Purcella Drag queen (oryg. I am not myself these days). Rozrywka na jeden-dwa wieczory porównywalna z przyzwoitym filmem. No, może nie do końca przyzwoitym.]

Jako chłopak znanego lekarza spodziewam się nowych wyzwań. Moim nowym hobby stanie się działalność charytatywna. Może coś w ONZ, coś, co mojej filantopii nada międzynarodową rangę. Wyobrażam sobie podróże po pięciogwiazdkowych hotelach w krajach Trzeciego Świata, kiedy już uda mi się namówić doktora […] do porzucenia na rok praktyki i zasilenia Lekarzy bez Granic. Tam szybko zaprzyjaźnię się z takimi sławnymi aktywistkami jak Susan Sarandon, Bette Midler czy Jane Fonda, które będą nas odwiedzały w naszym penthousie, by zjeść lunch i przedyskutować problem zdobywania funduszy. Układam właśnie w głowie najwytworniejsze menu, gdy Jack wreszcie otwiera drzwi […]

– Dobrze pan trafił – szepnęła doktorowa nabożnie, wypuszczając dym – czuję wzbierającą we mnie potrzebę filantropii, razem nieśmy pomoc ubogim! Załóżmy fundację – szeptała, wyobrażając sobie siebie jeżdżącą mercedesami fundacji i mieszkającą w wielkiej siedzibie fundacji, jedzącą obiady u Wierzynka z pieniędzy na cele statutowe, bo przecież trzeba obgadać sprawy sierot, sprawy fundacji! […]

Doktorowa poczuła, jakby naraz, od tego nieznanego sportowca, otrzymała olbrzymią liczbę przedmiotów w prezencie, drukarek, paczek z papierem, tablic korkowych, odblaskowych markerów bic, pływała w tonerach, komputerach, przedłużaczach, opływała w pinezki do owych tablic korkowych, on niósł jej spinacze i benzynę do samochodu… Poczuła, jak na fali tych przedmiotów wzbiera w niej coś, tak, to właśnie miłość jest!

[M. Witkowski, Drwal]