– Kiedy słucham Stabat Mater Rossiniego, to myślę sobie, że gdyby napisał pasję, to Jezus płynąłby w niej na Golgotę gondolą, a opłakujące go kobiety tańczyłyby wokół krzyża farandolę.
– Stabat Mater dolorosa, dla mnie pizza capricciosa!
– Kiedy słucham Stabat Mater Rossiniego, to myślę sobie, że gdyby napisał pasję, to Jezus płynąłby w niej na Golgotę gondolą, a opłakujące go kobiety tańczyłyby wokół krzyża farandolę.
– Stabat Mater dolorosa, dla mnie pizza capricciosa!
– To niby Ionesco, ale dla mnie jednak mało tam jest do śmiechu.
– Aha, aha, czyli taki bardziej Beckett: udajemy, że chcemy sobie ogolić pachy, ale idziemy za stodołę i tą samą żyletką podcinamy sobie żyły.
Dwoje ludzi jedzie kabrioletem. To ich pierwsza randka.
ON: Ładny dzień.
ONA: Tak. [nagle krzyczy z całej siły] CHUJ CI W DUPĘ!
ON: Wszystko w porządku?
ONA: Tak. Cierpię na zespół Tourette’a i miewam niekontrolowane wybuchy.
ON: Nie jest tak źle.
ONA: Tak, można przywyknąć. JAJCA! ODBYT! DUPOLIZ! Pewnych miejsc muszę unikac. CYCOŻUJ! Jajajajaja!
ON: Coś ty, to niezauważalne.
ONA: MOSZNA! SPERMOŻER! Omijam kościoły. SROM! Szkoły podstawowe.NASIENIE! CIPA! Prawie nigdzie nie chodzę. PIARD! WIBRATOR! WIELKIE CYCE! GÓWNO! [krzycząc do starszych państwa w samochodzie obok] GÓWNIANA KURWA!!!
ON: Postawię dach i włączymy klimatyzację.
[scenka z filmu Boski żigolak Deuce Bigalow, wartego obejrzenia w zasadzie głównie ze względu na ten fragment; tarzałem się ze śmiechu, to okolice 36. minuty]