Archives for posts with tag: Stodoła

– To niby Ionesco, ale dla mnie jednak mało tam jest do śmiechu.

– Aha, aha, czyli taki bardziej Beckett: udajemy, że chcemy sobie ogolić pachy, ale idziemy za stodołę i tą samą żyletką podcinamy sobie żyły.

– Ja jak się upiję, to jestem hedonistyczny.

– Hedonistyczny? To znaczy: co robisz?

– Idę spać.

A zatem kolejna dawka mniemań dziecięcych i nie tylko, doniesionych przez łaskawych czytelników mrówkodzika (także w komentarzach, z których niniejszym ekstrahuję). W dwóch porcjach, bo nie lubię długich wpisów.

*

Futurosioł pisze:

Mój kolega ze studiów jako dziecko zawsze zastanawiał się, co to za plemię „Winnisi”: „Niemało cierpiał niemało, żeśmy byli Winnisami.”

*

Ag dorzuciła:

Rodzinna legenda głosi, że jako całkiem małe dziecię dumnie paradowałam po korytarzu w akademiku (tam mieszkałam z rodzicami), śpiewając: „Pała na wysokości”.

Poza tym przez całe dzieciństwo byłam przekonana, że Bozia to żona Boga, która wchodzi w skład Trójcy (Bóg, Bozia i Dzieciątko Jezus – logiczne, nie?).

A dzieci chrzci się dlatego, że są niegrzeczne. To taka kara. Skąd ten wniosek? Mój młodszy starszy brat był potwornym łobuzem, nie znosiłam go. Aż pewnego dnia został ochrzczony – musieliśmy długo stać w kościele, było nudno i zimno, a on się darł wniebogłosy. Pomyślałam wtedy, że to musi strasznie boleć i później starałam się być bardzo grzeczna, żeby tylko nie zostać ochrzczoną. Nie wiedziałam, że to już się stało dawno temu.