Archives for posts with tag: opętanie

– I co ja mam robić? Nie chcę iść do pracy.

– Wiem! Udaj opętanie.

– Opętanie…?

– Opętanie dybukiem!

– Albo powiedz, że ci się zrobił paskudny golem. Paprze się i paprze. I na marne mówisz jego imię od tyłu.

– Od tyłu?

– Od tyłu! I to jak od tyłu! Ale to błoto tylko bulgocze i bulgocze…

– No dobra, może tak zrobię.

– To może ja jutro też nie pójdę do roboty?

– A czym ty się wykręcisz? Dybukiem czy golemem?

– A, to zależy, jak się wieczór potoczy…

 

 

 

 

– Oks. O 20?

– Siur.

– Poza wyznaczonymi miejscami w barach, kawiarniach i restauracjach.

– ?

– Nieważne. Ciągle mam te głosy w głowie.

*

– Chcesz jakieś czipsy?

– Chyba nieeee.

– Mogą być naturalnie solone?

– Tak.

 Ostatnio w Café „Po Schodkach” działy się rzeczy niezwykłe. Był jeden półdługowłosy, strasznie nawalony koleś (co nie jest znów takie niezwykłe). Bardziej niezwykli byli jego przeciętnie nastukani towarzysze – ładny blondynek o zjawiskowo dolichocefalicznej czaszce podkreślonej progenią (długa głowa z wysuniętą żuchwą) i około czterdziestoletni człowiek, który mówił, że studiował filozofię i teologię, jak również był kiedyś w zakonie michalitów. Przytoczył mi nawet najważniejszą tradycyjną modlitwę braci michalitów:

 Sancte Michaël Archangele, defende nos in prœlio. Contra nequitiam et insidias diaboli esto præsidium!

 co się przekłada:

Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź nam obroną!

Ale do rzeczy. Ów półdługowłosy był tak porobiony, że gadał straszne bzdury i robił dziwne miny, a w którymś momencie bełkotał, leżąc na podłodze w korytarzu. Jak zareagowali koledzy?

Młodszy trzymał bełkoczącego, a starszy, po łacinie, odprawiał nad nim… egzorcyzmy.