– Odepniesz mi ten karabińczyk od torby?
– Karabińczyk! Co to w ogóle za słowo! Brzmi, jakby je wymyślił jakiś zakochany w militariach harcerzyk, który już nie może się doczekać, aż zacznie zabijać…
– Odepniesz mi ten karabińczyk od torby?
– Karabińczyk! Co to w ogóle za słowo! Brzmi, jakby je wymyślił jakiś zakochany w militariach harcerzyk, który już nie może się doczekać, aż zacznie zabijać…
– Halo?
-Hej, znowu śniło mi się dzisiaj, że nie żyjesz. Tym razem podciąłeś sobie żyły. Nie wyglądałeś najlepiej.
– O, to wybacz. Żyję i mam się dobrze. Choć rzeczywiście parę godzin spędziłem dzisiaj na cmentarzu.
– I co, wykopałeś jakieś złote zęby?
– Jak możesz!
– Ja wiem, czemu ty tam chadzasz. Hieno cmentarna!
– Nieprawda! Tam się też gada o seksie.
– Aha! Więc nekrofilia. A może i fagia?
– Coś tam czasem przekąszamy.
– Ohyda. Dobra, kończ już, bo mnie nudzisz.
– To ty mnie nudzisz.
– No to spadam. A, masz pozdrowienia od mojego faceta.
– Pozdrów go ode mnie, ale całować nie musisz, bo wiem, jak to bywa po ładnych paru latach związku.
Znajomy, który przeczytał mój wpis o działaniach Hufca na cmentarzu żydowskim, pyta mnie, krzywiąc się z niesmakiem:
– Ale że ty tam z jakąś organizacją harcerską…?
Po pięciu godzinach spędzonych dobrowolnie na wycinaniu i wywlekaniu chaszczy spośród macew, odrapywaniu płotów i barierek z rdzy oraz – niepozbawionym uroku – podduszaniu się w oparach farby – uczestnicy akcji Ochotniczego Hufca kierują się ku wyjściu z cmentarza.
Ich stroje są luźne, niedbałe, poznaczone plamami z farby, ziemi i rdzy. Idą z gołą głową albo w nakryciach głowy, którym daleko do kipy, kapelusza chasydzkiego czy tym bardziej sztrejmła.
Niosą duże plastikowe reklamówki wypełnione śmieciami: pustymi puszkami, zużytymi rękawiczkami ogrodowymi, brudnymi pędzlami. Chwytają promienie zachodzącego słońca. Oddychają krystalicznym powietrzem młodej wiosny, która pierwszym cieplejszym w tym roku muśnięciem swej gibkiej dłoni pobłogosławiła ten dzień oraz ich trud. Na ich pokraśniałych od wysiłku i rozmaitych idei licach maluje się zadowolenie z dobrze wykonanej pracy.
Z naprzeciwka nadchodzi główną aleją duża wycieczka względnie elegancko ubranych Żydów w różnym wieku. Ich przewodnik podchodzi do J.J., znawcy historii Żydów polskich, który wspiera działania Hufca, i pyta go scenicznym szeptem, nie kryjąc zaskoczenia i obrzydzenia:
– A to oni tu tak mogą…?