Archives for posts with tag: owad

– Nie martw się, pająków ten środek na komary pewnie nie utruwa.

– A dlaczego?

– Bo to nie są owady.

– Niee?

– No nie.

– A co?

– No co.

– Skorupiaki?

– Nie…

– No bo one nie mają skorup. To co to są?

– No zgaduj. Podpowiem. One plotą takie…

– Sieci.

– Zwane inaczej…

– To są sieciaki!

[zob. też w kanał przed snem (I) oraz w kanał przed snem (II)]

– O jakich robakach była mowa?

– No właśnie nie wiem. Jakichś glebowych czerwiach toczących gnijące ciało? No ale to nie są robaki.

– Jak to?

– W sensie biologicznym to są larwy owadów, a owady to nie robaki.

– No to co to są robaki? Na przykład… Ślimak?

– Skoro ośmiornica to, sensu latiore, gad morski, to czemu nie.

– No to ja już nie wiem. Skoro ślimak to nie robak, to może… płaz?

– Zgadzam się, ślimak jest rozpłazczony, bardziej niż jakaś żaba, a traszka to już w ogóle.

– No, żaba to ma przynajmniej nogi. A on?

– On co ma?

– A on nie. On się tak płazi, a nie łazi. Płazińcem jest.

Spotykamy się we trzech we foyerze. Wymieniamy komplementy.

– Ależ ty dzisiaj elegancki, pod muchą!

– A ty pod krawatem!

– A ty pod…

– …Koszulkiem!

[Agathé doniosła i pozwoliła mi pomieścić.]

Dostałam dziś w nocy sms-a, którego przeczytałam – jak zwykle przez (pół)sen – jednym okiem. Sms brzmiał:

Czy wiedziałaś o istnieniu Mątek Pustynnych, żyjących w odosobnieniu medytująco-kątem plujących, wymieniających się tchem?

Zrobiłam wielkie oczy (a właściwie wielkie oko, oczywiście sokole) i pomyślałam, że chodzi o jakieś pustynne stworzenia, gryzonio-gado-owady, żyjące w bezruchu w piaszczystych norkach, od czasu do czasu spotykające się i chuchające na siebie (tchnienie) lub plujące lepkim jadem na przechodzące obok potencjalne ofiary. Bardzo mi się spodobało, że autorka wiadomości napisała o tych stworzonkach „medytujące”. Uznałam, że tak sobie żartobliwie zinterpretowała ich bezruch.

*

Kiedy ponownie przeczytałam sms-a, tym razem obojgiem oczu, przekonałam się, że brzmi on następująco:

Czy wiedziałaś o istnieniu Matek Pustyni? Żyjących w odosobnieniu medytująco-kontem plujących? Wymienia się je jednym tchem po Ojcach Pustyni, jakby równie zasłużone były… Niesłychane.

A to jeszcze nie koniec – już wiedziałam, że chodzi o Matki Pustyni, ale nadal myślałam, że są one medytująco-kątem plujące. I że autorka wiadomości napisała „kontem”, bo lubi bawić się głoskami. I sądziłam, że pisząc o spluwaniu kątem chciała wyrazić niechęć do Matek. Że niby to jakieś stare wiedźmy-eremitki, które tylko medytują i od czasu do czasu złośliwie sobie spluną. Kątem.