– Nieźle się odstawiłem, co?
– Uuu, brałeś coś?
– Perukę!
– Nieźle się odstawiłem, co?
– Uuu, brałeś coś?
– Perukę!
– Przechwalała się, że założyła na siebie to, co dekadę temu, bo wciąż mieści się w ten sam ciuch.
– No, to gratuluję trzymania formy! I współczuję braku kasy na nowe ubranie.
– Ogoliłem się, upiąłem wysoko włosy i założyłem rurki. Brzuchaty pan w metrze nazwał mnie „nastoletnią ciotą“. Jest rodzaj mowy nienawiści, który człowiekowi po trzydziestce może sprawić szczerą radość.
– Widzisz, tamte zakonnice mają inne wdzianka. Ta przed nami ma beżową górę, a tamte mają niebieskie.
– Ta nasza beżowa to jakaś ich masterka chyba.
– No, taką ma minę. Patrz, tam jest jeszcze jedna.
– Taka sama jak ta nasza, ich są dwa rodzaje.
– Trzy, tamta ma brązową obwódkę na czepcu.
– Obosz, one nie znają umiaru!
Spotykamy się we trzech we foyerze. Wymieniamy komplementy.
– Ależ ty dzisiaj elegancki, pod muchą!
– A ty pod krawatem!
– A ty pod…
– …Koszulkiem!
– Chciał być księdzem, jak był młody.
– Ja też. Jak byłem mały, to też mnie fascynował ceremoniał katolicki, te kiecki, utensylia.
– Nie, jego nie kiecki interesowały; jego kasa.
– Aaa, od razu znać, że Żyd!
– Pięknie wariacje tej melodii zaśpiewałeś. Były w stylu, by tak rzec, postbergowskim: nie dotyczyły melodii, nie dotyczyły nawet rytmu. Dotyczyły stroju.